2 lutego 2010 r.
Palcie śmieci!
Wczorajszy wieczór upłynął pod znakiem scrabble. Baaardzo rzadko A.
daje się namówić na partyjkę. Może dlatego, że zwykle przegrywa? Wczoraj
też go ograłam. Dwa razy:) Miło było, ale w pewnym momencie
zaniepokojeni „przebiegliśmy” mieszkanie, zaczynając od wieży, z której
płynęły dźwięki pianina Niny Simone, a to wszystko w poszukiwaniu…
zwarcia. Na szczęście nic się nie stało. Chwilę wcześniej uchyliliśmy
okno… Właściciele niskich domków stojących pod naszym blokiem sami
ogrzewają swoje cztery kąty. Część z nich pali czym się da. Niestety
także gumą, plastikiem, czymkolwiek, co da choć odrobinę ciepła. Smród
jest niesamowity. Trzeba dokładnie zamykać wszystkie okna od tej strony.
I to właśnie taki gryzący, śmierdzący jakby zwarciem dym wdarł się do
mieszkania. Życie w oparach czegoś takiego do przyjemnych nie należy,
nie wspominając o sadzy unoszącej się w powietrzu. W tym miejscu apeluję
o palenie… papieru:) Jest łatwo dostępny, wszędzie go pełno, po ulicach
dosłownie fruwają ulotki, na klatkach zalegają gazetki reklamowe.
Kontenery na papier mogą się przydać chyba tylko mieszkańcom miejskich
blokowisk, którzy nieczęsto rozpalają ogniska;) Natomiast wszyscy inni
powinni trzymać się z daleka od tych kontenerów. Chętnym ciskać we mnie
gromy spieszę wyjaśnić do jakich wniosków doszłam wczoraj: aby przerobić
makulaturę trzeba ją gdzieś zebrać, potem zawieść, następnie oczyścić,
rozmoczyć, przerobić, rozwieźć dalej. Pochłonie to koszty składowania,
transportu i procesu odzysku. A jeśli taki niepotrzebny papier spalimy,
to w łatwy sposób uzyskamy energię (czy „czysty” to pewnie jeszcze
kwestia tego jaki to papier i czym pokryty), pozbędziemy się śmieci i
oszczędzimy pieniądze, a co ma niebagatelne znaczenie, również czas. Co
więcej, gdy wytniemy drzewo na papier i będziemy ten papier ciągle
odzyskiwać i odzyskiwać, to nowe drzewo rosnące na miejscu tego
wyciętego i przerobionego na papier samo nie będzie miało szans, by
zostać wyciętym i zwolnić miejsce swemu następcy. Zrobienie nowego
papieru z nowych drzew oczywiście też kosztuje, ale na pewno nie więcej,
niż odzysk, a do tego napędzamy hodowlę drzew. A rosnące drzewa to tlen
dla wszystkich, pieniądze i miejsca pracy dla leśników, drwali i wielu
innych osób. Rozkładające się korzenie wyciętych drzew to doskonały
nawóz dla gleby ( o czym pisałam wcześniej namawiając do kupowania
ciętych choinek). Gdyby nie produkcja nowego papieru, część lasów
straciłaby sens istnienia. Bo to są przecież przedsiębiorstwa, które
mają zarabiać. Gdyby zmniejszył się obszar plantacji drzew, bo
zapotrzebowanie na nie byłoby mniejsze, to kto wie co by zrobiono z tą
ziemią? Któż to wie? Być może podzielono by na mniejsze atrakcyjne
działki pod lasem i sprzedano? Papier (drewno) to surowiec odnawialny,
więc korzystajmy z jego dobrodziejstw zgodnie z potrzebami, mając w
pamięci, że gdy korzystamy z zasobów lasu, to jest on potrzebny. A
dopóki jest potrzebny, dopóty będzie istniał w tak dużym rozmiarze. Ja
bardzo lubię las, jak zapewne i wielu czytelników, deklaruję, że, w
miarę możliwości, na rozpałkę będę używać papieru. Darz Bór:)!
A tak na marginesie wyjawię, że moim marzeniem jest zobaczyć, poczuć
taki „prawdziwy” las, w którym drzewa rosną z samosiejek, a gdy stare
padają, to takie zwaleńce leżą latami… Nigdy w takiej puszczy nie byłam,
a bardzo bym chciała…
Batman kontra ekoterroryzm;)
Wierni czytelnicy pewnie już wiedzą, że w naszej rodzinie Batman to
ważna postać;)? Sobotni dzień upłynął pod znakiem „Blusa Łejna, któly
przebiela się za Batmana. Z uszami i pelelynoł”. Dzieci już od ranka
czekały na film o Batmanie, który miały obejrzeć wieczorem.
Żeby skrócić sobie oczekiwanie i odsunąć myśli od wolno tykającego
zegara, postanowiliśmy pobawić się w taki jakby recycling. Z kartonowych
rolek po papierze toaletowym i ręcznikach papierowych, przy pomocy
kleju, kawałków taśmy oraz bibuły zrobiliśmy drzewa. A do tego
wyciągnęliśmy figurkę Batmana (Joker skutecznie się ukrył, więc daliśmy
spokój szukaniu), pojazdy z filmu, drzewa ustawiliśmy w lasek i
zaczęliśmy zabawę w… walkę z ekoterroryzmem;) Nowe słowo. Dzieciaki
definicji słownikowej na pewno by nie podały, ale wiedzą co to za
zjawisko i jakoś tam by opisały. Wracając do zabawy: magiczny las to
królestwo Poison Ivy, która zaprosiła do siebie Jokera i Człowieka-
Zagadkę, by upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu, tj. zabić Batmana, a
przy okazji ( czego nie do końca świadomi są jej wspólnicy) zgładzić
ludzkość, by Ziemia stała się królestwem flory. Batman dowiedział się o
tych niecnych planach i przyjechał do arkadii Poison Ivy, by uratować
świat przed zagładą. Tak mniej więcej wyglądała wstępnie fabuła. Potem
Batman tłukł Jokera, Człowiek Zagadka próbował uciec Robinowi, który
razem z Batgilrl, ni stąd ni zowąd, pojawił się na horyzoncie zdarzeń
(„-Nie masz wyobraźni? Mamooo?”). A wspomniana Barbara Gordon –
ukrywająca się pod maską Batgirl córka komisarza Gordona. skutecznie
zajęła się przerażoną Poison Ivy. Proporcje się zmieniały, ale
ostatecznie ludzkość została ocalona. Uff…
Gdy przyszła pora kolacji, moim batmaniakom nie było dość tematu,
więc dostali czego chcieli- „batmaniaste”, jak mawia Szczypior, kanapki
(plus Żabi Król dla Zośki)…
Jakieś pół godzinki przed filmem na kanale muzycznym znalazło się coś i
dla Matki Polki- koncert symfoniczny. Dyrygent: Simon Rattle. Zagrali…
Czajkowskiego:))) Z „Dziadka do orzechow”. Pod dyrekcją Rattle`a wyszło
jakoś tak wesoło, powiedziałabym „wiosennie”, a może tak mi się tylko
skojarzyło z wiosną, bo, uwaga! uwaga!, publicznoścćsiedziała z
prowiantem na trawie pod sceną! Co tam kurorty! Co tam Spa! Dajcie mi
taki piknik, a wrócę z niego jak nowonarodzona:) Marzenie! Nawet
dzieciaki siedziały wpatrzone (pewnie dlatego, że znają muzykę
Czajkowskiego? A może z powodu przykuwającej wzrok fryzury dyrygenta, ?) Łobuziaki wytrzymały ze dwa utwory, ale już na Rachmaninowie szaleństwo ogarnęło całą trójkę;)
Chwilę później zaczął się Batman, a Szczypior… już na początku „odleciał” do krainy Morfeusza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)