13 listopada 2010 r.
Witajcie drodzy czytelnicy. Ja dziś tak tylko na
chwilkę. Ostatnio sporo się działo, ale o tym może innym razem. Nie mogę
sobie dziś pozwolić na długie wynurzenia, choć wszyscy, którzy już mnie
znają wiedzą jaka ze mnie straszna gaduła…;) Ale cóż, Mirabelka się
spóźnia i siedzę jak na szpilkach- spodziewam się jej dosłownie w każdej
chwili. Szczerze mówiąc to już cała rodzina nie może się doczekać:)
Zależy mi na tym, by ośmielić i zachęcić Was do… szukania informacji.
Przeglądaliśmy z dzieciakami niedawno zdjęcia, stare zdjęcia motyli
jakie zrobiliśmy na Warmii. Jak to Matka Polka, nie zawsze
systematycznie je porządkuję czy opisuję. No i trafiliśmy na takiego
jednego delikwenta, którego nie mogliśmy zidentyfikować z pomocą naszej
skromnej domowej literatury. W dodatku mieliśmy zdjęcie tylko spodniej
strony skrzydeł. Wykluczyliśmy rusałki, ale co dalej? Napisałam na
Uniwersytet Białostocki z prośbą o pomoc w identyfikacji. Nie dość, że
dostałam rychłą odpowiedź, to jeszcze w bardzo miłym tonie. I to od…
Marcina Sielezniewa, współautora wydanego przez Multico leksykonu
„Motyle dzienne”
To już nie pierwszy raz gdy zwróciłam się o pomoc do pracownika
naukowego uniwersytetu. Różnych bufonów na różnych uczelniach już
widywałam, ale jeśli chodzi o nauki przyrodnicze to jeszcze nigdy,
wszyscy, do których się zwracałam okazywali się otwartymi pasjonatami,
którzy chętnie służyli pomocą takiej anonimowej kurze domowej jak ja:)
Dlatego jeszcze raz szczerze zachęcam- pytajcie nie błądźcie:) a na
deser dodaję zdjęcie naszej gwiazdy- nie Sielezniewa ;), a Ogończyka
Wiązowca (Satyrium w-album). To niezbyt często spotykany w dorosłej
postaci motyl, należący do rodziny modraszkowatych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)