czwartek, 30 kwietnia 2015

Dziecko na Warsztat II.Kwiecień. Azja i języki azjatyckie

Kwiecień plecień,  bo przeplata trochę zimy trochę lata. Prawda, jednak tchnienie wiosny czuć w kościach,  dziecięce temperamenty ożyły, w ruch poszły rowery, skakanki i hulajnogi:) Jak większość dzieci, tak i moje trudno teraz zegnać z dworu. Pragną biegać, wspinać się na drzewa i bawić z kolegami. A ja je dobrze rozumiem:) Ponieważ języki azjatyckie moje dzieci mają na obecnym etapie rozwoju głęboko w poważaniu,  to nie naciskałam. Jednak tematu tak całkiem nie odpuściliśmy, bo porozmawialiśmy sobie o... Tatarach i o tym co wnieśli do naszego języka. Wiele wyrazów w naszym języku pochodzi z różnych języków wschodnich, ale do użycia weszły właśnie poprzez Tatarów. Takie słowa to choćby znane powszechnie: bohater, dywan, bazar, sofa, filiżanka, balkon, czaprak, sandał, tytoń, kawa czy rumak, czy choćby indyk, ale i te mniej znane, jak: cybuch, kontusz, hajdamaka, makata, kary czy karmazyn. Językoznawstwo to ciekawa dziedzina, porządkująca wiele w naszej głowie, pomagająca wiele zrozumieć, niestety, jak wszystko trzeba się jej trochę poświęcić. Może  kiedyś któreś z moich dzieci zainteresuje się tym tematem?
Poza tym rozmawialiśmy o Hanami,  czyli japońskim świecie kwitnącej wiśni,  kiedy to Japończycy wylegają tłumnie na trawę,  z koszami pełnymi pyszności piknikują racząc zmysły pięknym widokiem i zapachem kwitnących drzew. To bardzo ulotne i wyjątkowe przeżycie,  które trwa tylko przez kilka dni w roku, na wiosnę, a dla Japończyków jest czymś najważniejszym w tym czasie. Hanami zatacza coraz szersze kręgi,  jest popularne także w Polsce.  Można cieszyć się nie tylko kwiatami wiśni, ale i jabłoni, śliw.  A co ważne to chodzi nie tyle o opiewanie " kwiatków", ile o docenienie chwil ulotnych, wyjątkowych, o zatrzymanie się.  Trochę tak, jak przystajemy jesienią patrząc za odlatującymi kluczami żurawi.  Jednak nigdzie chyba nie ma to takiego znaczenia ( narodowego powiedziałabym) jak w Japonii. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu dowiedziałam się, że w czasie Hanami japońskie telewizje na bieżąco relacjonują ( chyba częściej niż u nas pogodę) kwitnienie wiśni.  Podają zasięg,  terytorium gdzie akurat są pączki, gdzie pełnia rozkwitu, a gdzie płatki sypią się już z drzew. Na słupach i szybach w autobusach plakaty informują gdzie w mieście drzewa kwitną najpiękniej.  Ewenement:) A ponieważ kwitnące drzewa owocowe zawsze wprawiały mnie w radosny nastrój, a przede wszystkim dlatego, że pod naszą klatką właśnie kwitnie wiśnia, to i my mamy swoje hanami:) Nawet pędząc na dwór nie da się nie zwrócić uwagi na naszą wiśnię, więc podziwiamy jej delikatne płatki codziennie. Poza tym lubią na niej siadać kosy, a Kropeczek baaardzo lubi ptaki:) Oto kilka zdjęć, nie tylko "naszej" wiśni, ale i innych drzew owocowych, które mamy w pobliżu:

Poza tym Japonia ma bardzo ciekawą kulturę. Podoba mi się ta dawna Japonia,  z jej prostotą, kodeksem honorowym, jasnością we wszystkim. Kiedyś w bibliotece w warmińskim miasteczku, z którego pochodzę była wspaniała opasła książka hasłowo opisująca różne charakterystyczne dla japońskiej kultury zjawiska i przedmioty. Szkoda, że nie mam już do niej dostępu-  pamiętam jak dziewczynom kiedyś oczy się zaświeciły jak opowiadałam im o geta- specjalnych butach na deszcz- z drewnianymi klockami przymocowanymi do podeszew;) Przypomniałam to Mirabelce, wyciągnęłam kolorowe materiały i dalej przebierać się za Japonkę:) Zamiast geta posłużyły "księżniczkowe" pantofelki; też na obcasie, choć zupełnie innego typu.
Jeśli chodzi o język stricte, to "krzaczki" skojarzyły się dzieciom z labiryntami, ale nie bardzo chciały się w to zagłębiać- Mirabelka ćwiczyła m.in. labirynty w ćwiczeniach ze "swoją" ukochaną Basią, a Brunisław trochę pobawił się w piasku kinetycznym, próbując ulepić to:

花見

To japoński zapis słowa "hanami"- jak się okazało ulepienie tego, zwłaszcza z "płynącego" piasku kinetycznego to nie lada wyzwanie. Dużo lepiej było rysować w kaszy;)
Oto kilka zdjęć z naszych zabaw:




Na kolejne warsztaty trzeba będzie wymyślić coś bardziej "podwórkowego", bo coś mi się widzi, że inaczej to nic z tego nie wyjdzie.
Zobaczcie jak to wygląda u innych biorących udział w zabawie mam i ich dzieci: