czwartek, 9 lipca 2015

Matkopolkowo

Dom

Stało się coś czego nie podejrzewałam w najśmielszych snach. Porzuciliśmy, zdawałoby się,  wygodne mieszkanie w wygodnym mieście blisko stolicy.  8 lipca 2015. Ta data to dzień naszego ostatecznego pożegnania z dusznym i rozgrzanym słońcem blokiem. Teraz mieszkamy otoczeni zielenią lasów,  rezerwatów,  bujną dzikością zapuszczonego ogrodu i przyjemnym orzeźwieniem jakie niesie przyroda.  Choć to nadal Mazowsze, to jakże różne od mojego stereotypowego wyobrażenia płaskiego i suchego terenu. Nie, żeby tu od razu była kraina jezior;)... Rzeka jednak jest.  Teren urozmaicony- polodowcowy,  miejscowość mała,  otoczona naturą - przypomina to warmiński krajobraz, w którym wyrośliśmy.  Życie zdaje się płynąć jakby wolniej. Zobaczymy co czas pokaże,  jak będzie się tu żyło jesienią,  zimą czy wiosną, ale póki co bardzo mi się podoba i nie mam żadnego sentymentu do poprzedniego domu. Dzieci zadowolone,  łażą po drzewach, przesiadują na dachu szopy i plują pestkami pysznych, zerwanych z olbrzymiego drzewa czereśni...  Drą się nadal, chaos ciągle obecny, nadal pełno nierozpakowanych worków z ubraniami i kilkadziesiąt kartonów z książkami.  Ale będziemy z Mał działać. Systematycznie i powoli urządzimy się. I głęboko wierzę w to, że będziemy w tym domu szczęśliwi.  Ma wspaniałą atmosferę. No i ta dzika zieleń... :)