wtorek, 2 czerwca 2015

Pani doktor recepty pisze...

Mirabelka interesuje się pismem, tfu, wróć! Pisaniem. I literami.
Już od kilku miesięcy zauważam u mojej małej dziewczynki zainteresowanie literami. Na początku ignorowałam to bardzo. Zaczęło się chyba zimą, gdy duuużo chorowaliśmy i Mirabelka zwróciła uwagę na lekarza wypisującego receptę (umiała się już wtedy podpisać). W domu zaczęła "wypisywać" recepty, a wyglądało to tak:
Później zaczęła mnie wypytywać co jak się pisze. Na odczepnego pisałam jej różne nazwy i rysowałam co tam chciała. Używałam tylko drukowanych liter. Nazbierała sobie sroczka całe bloczki karteczek z różnymi podpisanymi rysunkami. Przepisywała te nazwy wielokrotnie bawiąc się w jakieś wyimaginowane zawody;)
Oto przykład takich świstków:




Bardzo dużo ostatnio też kolorowała, czym mnie zdziwiła, bo choć to moje czwarte dziecko, to pierwsze, które lubi kolorować- wprawiła się bardzo, nie wychodzi za linię, koloruje starannie. Potem zaczęła prosić o moje kolorowanki- tzn. ona zamawia temat, ja rysuję, ona to koloruje. No a ostatnio namiętnie rysuje samodzielnie, na ogół, choć nie zawsze, potem swoje prace koloruje. 






Niedawno zaczęła rozpoznawać (a przynajmniej mi o tym mówić) litery na znakach drogowych, afiszach itp. Idąc za ciosem podsunęłam jej książeczki Cieszyńskiej z serii Kocham czytać, ale wydały jej się chyba nudne jak flaki z olejem bo zupełnie je zignorowała po jednym zajrzeniu;) Cóż, żadne z moich dzieci nie było uczone czytania, a u wszystkich podobnie to przebiegało, więc kto wie, może wkrótce to Mirabelka zacznie sama z siebie czytać wszystko co po drodze na spacerze dostrzeże? A niedługo może poczyta Kropeczkowi:)? Niech się dzieje co ma być, ja już nie próbuję się wtrącać, bo wtedy wychodzi u nas najlepiej:)
Póki co dostałam od niej... kartkę:)



Dobrze, że nie szła drogą pocztową,  bo adres trochę odbiega od rzeczywistości i szkoda byłoby takiej pięknej niespodzianki w czeluściach niedoręczonej korespondencji;)