czwartek, 10 grudnia 2015

Z ziemi do ziemi

Mi Papa Estuvo en la Selva



Ta książka intryguje mnie od dawna.  Bardzo, bardzo chciałabym,  aby została wydana w Polsce,  w spolszczonej wersji. Ta wyjątkowa książeczka,  napisana przez Gusti, a zilustrowana przez Anne Decis, została wydana przez maleńkie argentyńskie wydawnictwo Pequeño Editor. Opowiada ustami Théo- małego chłopca, o przygodach jego ojca w ekwadorskiej dżungli.  Książeczka zawiera nasionko drzewa o nazwie jacaranda. Czy wzeszłoby w naszych warunkach? Pewnie tak. Czy przetrwałoby?  Pewnie nie. Jednak i tak interesującym byłoby po przeczytaniu książki zakopać ją w ziemi i obserwować ( np. przez szkło,  jak w argentyńskich księgarniach,  gdzie księgarze sadzili książki w... akwariach) wschodzące nowe drzewo. Jedno drzewo padło by powstała m.in. ta książka,  a następne z niej właśnie wyrośnie! Wspaniała idea! Niestety, nie łatwo byłoby zaakceptować wielu rodzicom fakt unicestwienia drogiej książki. A jest ona naprawdę droga - ręcznie wykonywana, na bezkwasowym papierze... Ech, cudo, mówię Wam. Naprawdę bardzo mnie kusi. Zobaczcie sami:



TUTAJ można zobaczyć co polecają inni :)

Ps. Zdjęcie pochodzi z wyszukiwarki Google;), a film z yt 
PPS. Do wiosny chciałabym zrobić z dzieciakami takie książeczki.  Póki co zbieramy leśne inspiracje i...  szukamy bezkwasowego papieru,  jako naturalny tusz to chyba wykorzystamy zwykły ciemny sok:)?

poniedziałek, 30 listopada 2015

Eksperymenty

Listopadowe eksperymenty 


 Eksperymenty przewidziane na listopad zaczęliśmy w jeden z ostatnich dni października.  Właściwie to jest jeden eksperyment,  ale długofalowy. Niestety mój ssak jest jak przyspawany do mnie, w dodatku duży i ciężki, ma ledwie cztery miesiące i jest baaardzo absorbujący. W tym momencie życia i w warunkach jakie mamy musimy się zadowolić tylko tym jednym eksperymentem. Starsze dzieci eksperymentują sobie same,  a to w kuchni, a to np. ze środkiem ciężkości itp przy budowaniu z lego. Ja jednak nad tym nie panuję, no, może z wyjątkiem tego,  że pilnuję, by chata nie poszła z dymem;) A wracając do naszego warsztatu: dzień był piękny i słoneczny,  a dzieci...  chore. Pomysł wpadł mi do głowy gdy szliśmy do lekarza.  Słońce bawiło się wśród spadających z drzew liści. Była śliczna złota jesień.  Natchnęło mnie, by przeprowadzić eksperyment przyrodniczy. Przypomniał mi się uśmiechnięty starszy pan z wielkim szklanym gąsiorem w objęciach. Nie. Nie było w środku wina, tylko... dżungla ;) W gąsiorze był ogród,  zamknięty i niepodlewany od... kilkudziesięciu (!) lat. Ten pan to David Latimer. 
Wracając od lekarza nazbieraliśmy kamieni. Po wyparzeniu posłużyły nam za podłoże ( wyparzyliśmy je by pozbyć się ewentualnych grzybów, które mogłyby nam popsuć nasz ogród; trochę też zbyt grubą warstwą ułożyliśmy te kamienie , ale cóż,  jeśli eksperyment się powiedzie,  to w przyszłym roku zrobimy w gąsiorze ;)).  Następnie nasypaliśmy warstwę ziemi i wyłożylismy ją warstwą mchu z ogrodu. Zasadziliśmy też roślinkę, którą akurat mieliśmy w domu. No i dobrze.  Dzięki temu,  że dzieci były chore nie kupiliśmy np. roślinki owadożernej albo, dajmy na to,  żywych kamieni,  które wyglądałyby pewnie atrakcyjnie, ale by sporo kosztowały. A tak? Nasz eksperyment nie kosztował nas ani grosza:) Ogródek został odrobinkę podlany raz. Dosłownie dwoma mililitrami wody. Teraz tylko regulujemy.  Jak jest dużo słońca,  to słój przesuwamy w cień.  Jak zbyt dużo skroplonej na ściankach wody, to wietrzymy.  Pracujemy nad regulacją wilgotności. Zdjęcia niżej pokazują ogród tuż po założeniu, a ostatnie w tej serii, z wyższą trawą, po jakichś dwóch tygodniach.










A poniższe zdjęcia pokażą jak wygląda ogród w słoju po prawie miesiącu. Trawa sporo urosła. Widać, że ogród żyje.  Niestety w ostatnich dniach przy roślince pojawiła się pleśń. Ile się dało ( to co widoczne)  zostało oczyszczone, ale to pewnie początek końca:( Póki co ogród rośnie nadal. Jest wietrzony i ani razu nie był podlewany od założenia- nie było potrzeby. Będziemy go dalej obserwować i uzupełniać post o aktualne dopiski. Poniżej na zdjęciu widać chore spodnie liście roślinki,  kolejne zdjęcie ukazuje ogród na parę dni przed publikacją warsztatu.




Zachęcam do odwiedzenia innych blogów biorących udział w zabawie :

Wok�� Dzieci S�owo Mamy Ed Montessori Karolowa Mama Kre Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przyg�d Bawimy my si� trzy Biesy dwa Du�kowy �wiat Dzika jab�o� Elena po polsku Co robi Robcio Jej ca�y �wiat Ca�y �wiat Karli Tymoszko Igranie z Tosi� Kawa z cukrem Laurowy �wiat Kreatywnie w domu LIttle bit life Gugusiowo Ciekawe dzieci �wiat Tomskiego Ohana On Ona i dzieciaki Mama w biegu Zakr�cony Belfer �winki 3 Uszywki Zuzinkowej mamy Mama na pe�en etat Mama Tr�jki Dzwoneczkowy raj mamy Ogarniam wszech�wiat Kreatywna mama Mama Aga Mamu�ka24 Pomieszane z popl�tanym Nasze rodzinne podr��e Nasza szko�a domowa Panna Swawolna Odkrywcy wiedzy Z motylem na d�oni Nasz przygoda diy Zabawy z Archimedesem Schwytane chwile Pomys�owe smyki My home and heart Gagatki 3 Dziecko na warsztat Poniżej 


A PONIŻEJ ZDJĘCIA DOKUMENTUJĄCE JAK WYGLĄDA OGRÓD Z UPŁYWEM CZASU STYCZEŃ 2016:



LUTY 2016

KWIECIEŃ 2016

Powyższe zdjęcie nie ukazuje tego dokładnie, ale słój zaczyna zarastać,  jest w nim gęsto i ciemno. Roślinka zdeformowała się, nienaturalnie wydłużyła i powyginała w walce o światło,  a i tak widać, że tę walkę przegrywa. To był fajny eksperyment, ale chyba go już zakończymy. No, chyba, że... zdobędziemy gąsior ;)

x

niedziela, 29 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 28

Zabawa w teatr 

No cóż... Parę dni wcześniej to i owszem. Szczypior nawet zrobił z papieru figurki do zabawy w teatr, ale dziś? Teatr im nie w głowie.  Bywa. Szczypior poszedł na czterogodzinne zajęcia modelarskie,  Zośka na rolki, a reszta ze mną w chaszcze.  Spotkaliśmy bardzo towarzyskiego kota i wybraliśmy się do lasu.  Zośka na tych rolkach wypatrzyła na skraju lasu dzika. My nic.  No chyba, że weźmiemy pod uwagę drużynę, a właściwie parę około dwudziestoosobowych drużyn z jakiejś grupy obrony terytorialnej. Ubrani w moro, z wyposażeniem na plecach biegali , skradali się,  czołgali,  pozorowali ataki,  przenosili na noszach i opatrywali rannych itp. Brunisław zainspirował się tak mocno, że przez resztę spaceru bawił się w dowódcę,  który prowadzi swój oddział do celu ( czyli domu). 
Ludzie z drużyny obrony terytorialnej byli bardzo sympatyczni,  w bardzo różnym wieku. Najstarsi 30+, najmłodsi 16. Czy te ich ćwiczenia można by nazwać teatrem?



piątek, 27 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 27

Karton i co dalej?

Jak już pisałam na blogu niedawno przeprowadziliśmy się. I mieliśmy mnóóóstwo kartonów, z których znakomita większość została już przerobiona, zużyta, przekształcona, funkcjonuje gdzieś w przestrzeni domu nadal albo gdzieś zniknęła w niebycie. Całe szczęście, że nie musimy mieszkać w kartonie, ale kartony, kartoniki i różnej maści pudełeczka są bardzo istotne w naszej rodzinie;) Chłopaki stale robią z kartonów pojazdy, komputery, zbroje,oręż, korony , zegarki czy tam coś na ręce do teleportacji i takich tam. Zdarzył się i bankomat, kuchenka mikrofalowa i... pralka. Poza tym ostatnio oprawiłyśmy z Mirabelką jedno z jej dzieł właśnie w ramę z kartonu. Od pewnego czasu w planach miałyśmy też sklejenie z kilku grubych kartonów tablicy a la korkowej. 








A samolot machnęłam Kropeczkowi jeszcze przed śniadaniem.  Z kartonu po pizzy.  Pomalowane farbami jeszcze z panieńskich zapasów! I ciągle w doskonałej formie! Zupełnie jak ja ;)




czwartek, 26 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 26

Poszukiwacze skarbu

Czasami organizuję dzieciom podobne zabawy- a to szukanie skarbu ze wskazówkami,  a to zwykłe szukanie fantów po ciemaku,  z latarkami.  Dziś miałam bardzo miłych gości.  Przywieźli czekoladowe monety, które ukrył w puszce po herbacie. Tak powstał skarb. Potem na szybciora machnęłam mapę, krzyżówkę z podpowiedzią i list. Cała piątka wzięła udział w zabawie. Najmłodszy spał.  A zresztą on narazie tylko mleko uznaje;) Nie obyło się bez obrażenia się, kłótni, a nawet rękoczynu! I to z czyjej strony?  Naszej słodkiej,  uroczej Mirabelki! Cóż,  trzeba podejść do tego jak do okazji do wychowywania dzieciorów... 
Ps. Podzieliły się że mną:D















środa, 25 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 22

Kolorowe kredki

Ooo, kredek ci u nas dostatek. Tanie, drogie, świecowe, tłuste, suche, pastelowe, nieblaknące,  niełamliwe o spłyconej barwie ( coś za coś),  intensywne i nasycone, lecz słabe, metaliczne, elastyczne, wielokolorowe , dwustronne, grube i cienkie, najwyklejsze szkolne i takie, którymi nie pogardziłby zawodowy rysownik. Są w codziennym użyciu. O, choćby dziś, nieprzyzwoicie późnym wieczorem, Brunisław ( nie mógł spać) zrobił dla mnie coś, żebym się nie nudziła ( hue, hue...).  Zostawił mi na noc... kolorowanki handmade.  
Poniżej na zdjęciu kolorowanki dla mnie i podręczne;) pudło kredek Mirabelki:


Ps. Czy w Waszych domach temperówki też zawsze gdzieś się chowają;)? 

x

wtorek, 24 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 21

Coś życzliwego dla nieznajomego

Tak się złożyło, że w kościele zbierają przybory szkolne dla dzieci z Kazachstanu. My przy tych dzieciach to prawdziwi bogacze.  Im naprawdę potrzebna jest wszelka pomoc. Postanowiliśmy podzielić się zapasami z naszej szuflady. Dziś przygotowujemy rzeczy, które Mirabelka z kuzynką- Laurą zniesie jutro do specjalnie przygotowanego kosza w kościele 


x

Bliskopad. Dzień 25

Dzień Pluszowego Misia 

Czy lubicie? Obchodzicie? U nas tylko częściowo - Ci, którzy nie mają dystansu do swojego zaawansowanego wieku ( Mapami, ja mam już dziewięć lat!) nie imprezują. Ja tam zaliczam się do grona imprezowiczów;)
Ps. Niektórzy myślą, o, zgrozo!, że pluszowe misie są do jedzenia;)


Bliskopad. Dzień 24

Zabawa w chowanego 

O, to to! Zabawa w chowanego to jedna z fajniejszych zabaw jakie zimą przenoszą się z podwórka do domu.  Pamiętacie jak bohaterowie książki C.S. Lewisa trafili do Narni?  Właśnie dzięki tej zabawie.  U nas co prawda ani takich przestrzeni ani tak pustych szaf ;) nie ma, ale... też jest się gdzie pobawić.  A jakby ktoś nie bał się półmroku,  zimnych ceglanych ścian czy pająków to może się nieźle ukryć w piwnicy :D
Zabawa w chowanego jest u nas codziennością.  Tylko Zośka raczej nie bierze udziału- zajęta swoimi sprawami,  zainteresowaniami. 
Fistaszek jest malutki,  ale lubi a ku ku. Ja zakrywam swoje oczy i podglądam, zaś Kropek nadal lubi te samą zabawę,  ale w wersji, że to jemu zakrywa się oczy czy to ręką, czy ubraniem podczas porannego ubierania.  Na szczęście moje dzieci nie robią a ku ku tak jak to robiła moja kuzynka gdy była malutka- podnosiła powiekę śpiącego rodzica mówiąc z uroczym uśmiechem: " a ku ku! Śpiiis? "



piątek, 20 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 20

Namiot


Znacie dzieci nie lubiące namiotów? Ja tak. Brunisław. Ale Mirabelka lubi bardzo.  Kropek przychodzi z doskoku, starsi zajęci swoimi sprawami .  Najmłodszy za mały.  
Mirabelka nie przeszkadza, że jest tam sama. Rysuje z zapałem.  
Ja też lubiłam takie zabawy. A zwłaszcza huśtawkę z kapy zaglądają na trzepaku.  Taki kokonik podobny do tego jaki gotowy można kupić w skandynawskim sklepie - wiecie którym ;)?


czwartek, 19 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 19

List niekoniecznie w butelce


Postcrossing! Znacie? Lubicie? My już daaawno nic nie wysłaliśmy, ale dziś jest dobry dzień,  by to zrobić.  A nasza kartka poleci dooo...

nadmorskiej miejscowości w... 
Rosji!


A żeby nie było nudno to jeszcze jedną wylosowaliśmy. I ta trafi do...

pewnej skautki z Niemiec :)


wtorek, 17 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 18

Domowa dyskoteka

U nas jakoś nie kultywuje się tańców. Właściwie to nigdy nie tańczymy, na imprezach tanecznych nie bywamy.  Dzieci też nie bardzo.  No może trochę Mirabelka? Lubią wygłupy przy muzyce, ale tańcem to tego bym nie nazwała;)'
Muzyka jakiej słuchają jest przeróżna- jak różne są one i jak różne miewają nastroje.  Prawie zawsze maluchy lubią Prusinowskich.  Mamy dwie płyty od Kai Prusinowskiej.  Jedna służyła Kropkowi przez pewien czas jako wyciszacz,  ale zdecydowanie lubią tańce hulańce przy " Kusym Janku" :)


Bliskopad. Dzień 17

Farby w ukryciu

Prawda. Staramy się,  by były w ukryciu.  Przynajmniej przed Kropkiem ;) Dziś malowanie wszyscy oprócz Brunisława - ten wolał bawić się w... basen;) Święta tuż tuż,  więc tego malowania jeszcze trochę będzie. Styropionowe dekoracje na okna i drzwi czekają na jakiś spokojny dzień. 



poniedziałek, 16 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 16

Niezwykła kąpiel

Dziś kąpiel niezwykła o tyle, że zdarza się góra raz na tydzień i ma miejsce na... basenie! 
Juuupi!


niedziela, 15 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 15

Książkowanie

Cóż powiedzieć...  U nas jest codziennie książkowanie.  Książki zawłaszczają każdą przestrzeń.  Co niektórzy przejawiają nawet objawy uzależnienia.  Uwaga! Jeśli i Ty próbujesz czytać pod prysznicem to nie ma nadziei - jesteś książkoholikiem...
Ps. Każdy czytający czyta sobie na ogół sam. Kropkowi czytał dziś Tatuś, a Mirabelce ja. Dziś w dzień przyłapałam Szczypiora jak czytał czteromiesięcznemu Fistaszkowi. O ciotkę Fru Bęc;)


sobota, 14 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 14

Bitwa na poduszki!

Bez bicia. Z ręką na sercu. Straaaaaaasznie  dawno nie biłam się na poduszki.  Ostatnio wieeele lat temu, gdy Zośka była jeszcze malutka. Ale wtedy to się tak śmiałyśmy, że ho ho. No i...  stłukłyśmy lampę dziadka:/ Udało się naprawić:) Wspomnienia Zośka ma do dziś, choć wtedy miała mniej niż trzy latka.
Szczerze mówiąc wcale jakoś nie było ochoty na wojnę poduszkową.  Co jednak nie znaczy,  że poduszki nie poszły w ruch. Tylko, że ja w tym uczestniczyłam jedynie jako obserwator.  Zabawa była zarezerwowana dla ścisłego grona złożonego ze Szczypiora,  Brunisława,  Mirabelki i Kropeczka. Dzieciaki bawiły się w "pracę", w parkour i w... psią budę.  Wszystko przy wykorzystaniu poduszek ofkors ;)
Ps. Kto jest miszczem bocznego planu, nooo?

piątek, 13 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 13

Zabawa światłem. 

Wykorzystaliśmy fakt, że szybko się ściemnia. W ogrodzie porozwieszałam torebki ze schowanymi w środku wafelkami w czekoladzie.  I wysłałam dzięcioły z latarkami. Zjeść mogli dopiero w domu, a sprawna latarka była jedna, więc musieli... współpracować:D I jeszcze wspinać się na drzewa ;) Niestety nie szła współpraca, nie obyło się bez jęczenia i kłótni... Ech...
Poza tym mieliśmy obiad przy świecach. Niestety nie romantyczny,  a raczej nerwowy.  Nagle światło zamrugało i zgasło na amen. Zupełnie nie wiedzieliśmy skąd ta awaria. W gniazdkach prądu nie było,  w części domu było światło, a część tonęła w ciemnościach. Okazało się, że "faza poszła". A gdy przyjechało pogotowie energetyczne,  okazało się,  że awaria jest na słupie,  prądu nie ma na całej ulicy i że możliwe,  że awarię spowodował... ptak:/
Wymyśliłam też maluchom zabawę w łapanie promienia. Tak jak bawią się małe kociątka - snop światła ucieka a maluchy go gonią, wskakują, próbują złapać. Fajna zabawa,  tylko trzeba uważać, żeby się głowami nie zderzyć. 



środa, 11 listopada 2015

Bliskopad. Dzień 11

Barwy Narodowe 




Mokro. Wichura. Siedzimy w domu. Ciepło. Miło. Pieczemy ciastka maślane. To znaczy Zośka piecze, a ja czekam na degustację;) Niektórzy oglądali relację z Placu Defilad.  Inni... defilowali z flagą po domu;) A prawie wszyscy grali na komputerze. Jest jedną fajna strona patriotyczna.  Przygotowana przez Muzeum Józefa Piłsudskiego. Z grami, bajkami, quizami, memo itp. Można też wydrukować gotowe materiały i zrobić dzieciakom zajęcia w domu. Polecam TUTAJ
P.S. Muzeum Józefa Piłsudskiego organizuje wysyłanie pocztówek z okazji Dnia Niepodległości.  Pocztówki można za darmo otrzymać w różnych miejscach albo pocztą. Mają już naklejkę znaczki.  My przegapiliśmy akcję w tym roku, ale w ubiegłym wysłaliśmy pięćdziesiąt pocztówek. TUTAJ możecie zobaczyć jedną z pocztówek jakie w ubiegłym roku wysłaliśmy.