niedziela, 8 marca 2015

Dziecko na Warsztat II. Marzec- sztuka Australii

Dziecko na Warsztat II.  Australia.  Przedbiegi

Marzec niesie tchnienie wiosny i przypływ energii. A Dziecko ma Warsztat przenosi nas daleeeko za ocean. Powoli wchodzimy w temat związany ze sztuką Australii. Ale zanim zajmiemy się sztuką tego kraju, poznajemy sam kontynent, jego mieszkańców,  przyrodę,  historię,  sposób radzenia sobie w trudnych warunkach. Ciekawie czyta się dzieciakom wieczorami "Tomka w krainie kangurów" Szklarskiego. To bardzo, ale to bardzo aktualna książka w pewnym sensie... A ja siebie też rozpieszczam. Delektuję się nocami książką poleconą mi przez koleżankę ( dzięki Nino:)) pt. " Ja, Auatralijczyk" Douglasa Lockwooda.  Koleżanka poprosiła wujka mieszkającego w Australii o polecenie lektur o tym kraju, a on powiedział jej, że Australia zawarta jest w tej książce. Istotnie. Książka opisuje ręką białego pisarza  życie autochtona- Aborygena, z jednego z wielu szczepów tubylczych. Pokazuje ich proste z pozoru, ale w sferze tabu, obrzędów, zachowań społecznych, sieci zależności i relacji między plemionami bardzo skomplikowane i trudne życie.  To książka dla nas- dorosłych, ale wiele z niej możemy wykorzystać w rozmowach z dziećmi.

Poza tym robiliśmy z masy solnej zwierzęta.  Wyszedł nam ptak, ślimak ( Mirabelka twierdzi w ciemno, acz kategorycznie, że w Australii ślimaki jakieś być muszą),  dwa kangury ( trochę " siadły "podczas suszenia),  a kolega Brunisława, Mati,  będąc u nas z wizytą zmajstrował pięknego tłustego węża. Co prawda bardziej przypomina jakąś amazońską anakondę, niż australijską żmiję, ale umówmy się - chłopak starał się i odwalił kawał dobrej roboty. Poza tym tam takie zielone wielkie wężydła rzeczywiście żyją. A z jakim poświęceniem mieszał barwniki, by uzyskać zieleń!  Aż się ręce nie chciały domyć;) Popatrzcie sami:





Żeby była jasność: Brunisław do masy nawet palca nie przyłożył- wolał opychać się ciastem;) A co do samolotu, to... Szczypiora pomysł - bo tak najszybciej się dotrze do Australii ;) 
Poza tym, dzięki mojej koleżance ( dziękuję Beatko :)),  która lubi eksplorować ciucholandy,  mamy świetne puzzle. Trudne, ale bardzo fajne. Pokazują najważniejsze, najbardziej charakterystyczne dla Australii miejsca, a przy tym cześć puzzli można wymienić na białe z podpisem miast. Tylko Szczypior musi poćwiczyć mapę. 


Zamiar był by Szczypior zapoznał się z lokalizacją najważniejszych australijskich miast, ale, niestety. Mimo, że mapę ułożoną na stolnicy pieczołowicie ukryliśmy... pod klapą łóżka, to małe diabły tasmańskie dostały się i tam, a ponieważ tak wiele pracy kosztowałoby ponowne ułożenie tych puzzli, to odpuściliśmy sobie;) 
Młodziaki za to mogły sobie poukładać małe puzzelki w naszym puzzlowym atlasie.
Czy już pisałam, że Szczypior to zapalony modelarz? Na kółku modelarskim klei różne cuda, a do domu babcia kupiła dzieciom układanki przestrzenne ukazujące najważniejsze światowe zabytki- m.in. The Harbour Bridge i Operę w Sydney. Chciałam je jakoś oszczędzić- myślałam, że młodziki się nimi "podelektują", ale do reklamówki z ukrytymi pudełkami dopadł Szczypior- minuta osiem i było pozamiatane:/
Chyba muszę jakoś dzielić materiały między nich. I czas też. Mądra po szkodzie teraz wykopałabym Szczypiora na dwór, a układankę wyjęła Brunisławowi i Mirabelce.Trudno. Mam nauczkę na przyszłość. A w szafie ( zdążyłam część ukryć, hehe) mam skrzętnie schowane inne zabytki z tej serii;)
A teraz do sztuki marsz! Mimo całego piękna The Harbour Bridge, przyprawiającej ozawrót głowy ilości pomieszczeń Opery, kwintesencją sztuki australijskiej jak dla mnie są ... kropeczki, tak jak kwintesencją Australii są Aborygeni. Oglądaliśmy z dzieciakami różne obrazy kropeczkowe. Tzw. Dot Painting jest obecnie bardzo komercyjny i spłycony, taki typowo pod turystów, ale  dawniej były to malowane opowieści, w których kształty i kolory opowiadały historię. Pobawiliśmy się w takie dziecięce malarstwo kropeczkowe. Odbijanie paluszków na papierze okazało się całkiem fajną zabawą, choć niezbyt precyzyjną i czasem trzeba było posiłkować się patyczkami kosmetycznymi;) Szczypiorowi zaś spodobały się naskalne rysunki "rentgenowskie".




Zapraszam do zajrzenia na inne blogi biorące udział w Dziecku na Warsztat II :)