poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Warsztat dowolny z Dzieckiem na Warsztat III


Mocno spóźnieni i zagonieni pokażemy Wam co robimy jak nas nie ma. No, maleńki fragment pokażemy, bo doby nie starcza, by ogarnąć wszystko. 
Lato, choć nie rozpieszcza,  roztacza przed nami szaloną paletę barw i zapachów. Kusi tysiącem cudownych roślin na wyciągnięcie ręki. Trudno się oprzeć takim pokusom,  więc... nie opieramy się ;)
Nasz dowolny Warsztat nie da Wam konkretnych przepisów co i jak robiliśmy krok po kroku, zwłaszcza, że dziedzina, którą wzięliśmy na warsztat daje duże pole do popisu i improwizacji. Można się dużo nauczyć metodą prób i błędów -można sobie na te chwilę na to pozwolić; nie wyjdzie- trudno.   Z głodu nie uprzejmy,a więcej błędu nie popełnimy;)
Muszę się pochwalić,  że Brunisław sam, z moją niewielką pomocą techniczną zrobił syrop z kwiatów czarnego bzu. Nazrywał, poodcinał kwiatuszki, ugotował i rozlał do słoiczków syrop ( te" gorące" etapy z moją pomocą). Na koniec nawet sam powypisywał i ponaklejał etykiety. Część słoików podarował kilku osobom.
Robiliśmy również herbatę Iwan Czaj z kiprzycy wierzbówki. Tu trochę, odrobinę dosłownie, pomógł Szczypior i jego kolega. Zrolowali trochę liści.  Ach, zapomniałabym- fermentowaliśmy również bez lilak.  Tu do pomocy zaprzęgłam Mirabelkę oraz jej... babcię i prababcię. To był naprawdę miło spędzony czas:) Poza tym co tam jeszcze wyrabiało się w naszej kuchni? Lemoniada z czerwonej koniczyny. A także z suszonych kwiatów chabra,jasnoty białej i listków stewii. Z małym dzikim jabłuszkiem, miodem od Adama- pszczelarza i sokiem z cytryny. Wyszło bardzo interesująco. Koniczyna- kwaskowa, orzezwiająca, mocno musująca, smak rześki,  ale przyjemnie rześki.  Ta druga zdecydowanie slodsza, smak łagodniejszy, przyjemny, mniej nagazowana,  bąbelki delikatniej łaskotały podniebienie. No i octy.  Stoją póki co trzy. Co z nich wyjdzie i czy wyjdzie - nie wiadomo. Jagody z kwiatami czarnego bzu, maliny z jeżynami i jabłkiem spod jabłoni oraz krwawi i wrotycz z odrobiną dziurawca i miodem. 
Popatrzcie sami:










Ps. Zaliczyliśmy też spektakularną klapę.  Miał być cydr,  a wyszło... nic.  Nianię pracuje. Parę razy bulgotnęło i już. Pewnie dlatego, że połowę jabłek stanowiły papierówki.  Zapamiętajcie po tym warsztacie- papierówki to tylko na przetwory:p

Wpis powstał na potrzeby projektów:
Dziecko na Warsztat i Mały Przyrodnik