środa, 29 października 2014

10 grudnia 2011
Grudzień zaskoczył mnie chaosem, zupełną dezorganizacją. Dzieciaki coraz bardziej nieopanowane… Czasem czuję się jak w roju, gdy widzę Szczypiora biegającego po mieszkaniu w jakimś opętańczym pędzie, a Zośkę i Brunisława w pogoni za bratem. Wtedy dosłownie dźwięczy mi w uszach Lot Trzmiela Rimskiego – Korsakowa. A żeby tego było mało… Mirabelka też już daje równo na dwóch kończynach. Czasem dni mi „umykają”, a ze zmęczenia mylę je. A. to nawet ostatnio śnił, że… mieliśmy piąte dziecko, którego poszukiwał po tym, jak ja je gdzieś oddałam („bo ich było za dużo”). Obudził się z tego koszmaru w środku nocy, niewiedząc czy śni, czy to się dzieje naprawdę.
W tym roku nie ma pierników, kartki jeszcze nie wysłane (choć zebrałam się i je powypisywałam), za to… rodzina nam się powiększyła. O jakieś… dwieście pociech;) Otóż wykluły nam się modliszki. Wylęg zaczął się w czwartkowy wieczór. Nieśmiało, powolutku wypuszczając na świat dziesięć kruszynek, by już w piątek osiągnąć apogeum i zalać nas powodzią modliszek! Ratunku! Modliszkowy Armagedon! Ja już nie daję rady! Ich są krocie. Część już została poduszona, poturbowana, zadeptana, zagnieciona przez siostry. Ile się dało porozdzielałam, ale już nie mam skąd brać pojemniczków. Osiedlowy fotograf, apteka i przychodnia lekarska zostały przeze mnie dosłownie ograbione i wciąż mało! Ja to jednak nie mam wyobraźni! Żeby tak się dać zaskoczyć! Muszek im nie nastarczę… Nastawiłam kilka hodowli już pewien czas temu, ale podczas karmienia więcej mi ucieka niż zostaje zjedzonych! To jakiś koszmar! A w dodatku na święta wyjeżdżamy na Warmię! I jak ja to wszystko bezpiecznie przetransportuję? Przecież nie mam komu oddać pod opiekę naszego „pieska”…  Będę dumać przez najbliższy tydzień. Może coś wydumam, a tymczasem kończę to pisanie na kolanie ( jak mi się ładnie zrymowało;)!, bo siedzę pod salą, gdzie chłopaki mają zajęcia umuzykalniające, a zaraz Szczypior przechodzi na plastykę a  ja z Brunisławem jadę w inne miejsce po Zośkę, która odrabia angielski… Uff…

Życzę Wam, drodzy Czytelnicy Zielonej Lekcji, wesołych i przede wszystkim spokojnych świąt Bożego Narodzenia. I niech Wam Bóg błogosławi (byle nie obfitością owadów w domu :-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)