2 lipca 2010 r.
Przedostatnia niedziela upłynęła pod znakiem I tury wyborów
prezydenckich i deszczu. Drobnego, ale gęstego na tyle, by przeszkodzić w
pójściu na rower. Plac zabaw też ociekał wilgocią… Przespacerowaliśmy
się zatem kawałek do… śmietnika, gdzie wyrzuciliśmy plastiki i stłuczkę
szklaną, a potem trochę potańczyliśmy na deszczu śpiewając „I`m singing
in the rain”. Kręciliśmy na chodniku parasolkami, chlapaliśmy wodą, choć
nie mieliśmy kaloszy, a zwykłe buty – zupełnie jak Gene Kelly.
Pomyślałby kto, że zwariowaliśmy, ale pogoda i wczesna dosyć pora
sprawiły, że ludzi było jak na lekarstwo. Nawet mimo wyborów. A jak już
jesteśmy przy tym temacie, to nie mogę nie wspomnieć o tym, jak kupiłam
kolorowy magazyn. Właściwie, to niewiele tam było do czytania poza dwoma
wywiadami, dla których zresztą kupiłam ów periodyk. Na okładce byli
dwaj kandydaci do fotela prezydenckiego: Bronisław Komorowski i Jarosław
Kaczyński. Zośka, wskazując na tego drugiego powiedziała, że na niego
będzie głosować ( hi hi, jakby miała prawa wyborcze…), na co Szczypior
od razu stanowczo objawił, że on będzie głosował na „innego” pokazując
palcem sylwetkę na zdjęciu. Spytałam rozbawiona i zaciekawiona jego
argumentacji, dlaczego? Odpowiedział, że jego kandydat jest fajniejszy,
bo ma… okulary i wąsy Pewnie nie bez znaczenia jest tu fakt, że ukochany dziadek Szczypiora też ma okulary i wąsy…
W ogóle dzieciaki bardzo interesują się otaczającym światem, śledzą
doniesienia mediów itp. Kolega Zośki na przykład, śledził słupki sondaży
w prasie, przy czym gdy je już przeanalizował stwierdził, że… nie ma,
po co iść na wybory, bo on już wie, kto wygra. Na skonsternowane miny
rodziny odparł, że „przecież wiadomo, kto ma najwyższy słupek”;) A
lubiąca zwierzęta koleżanka Zośki stwierdziła, że będzie głosować na
upatrzonego kandydata, bo ten… ma kotka;) Szczypior nie donosił nic o
sympatiach politycznych swoich kolegów z grupy, ale za to sam doskonale
wie czego chce, co wyraził głośno wchodząc na salę i kierując się do
pierwszej z brzegu pani z komisji wyborczej: „- Dzień dobly. Pszyszedłem
wyblać plezydenta, bo jeden zginął w samolocie, a jak dlugi zginie, to
tesz pszyjdę”. Zakłopotana w porę odciągnęłam go od rozbawionych pań, bo
kontynuowałby – w domu to ze dwudziestu prezydentów już tak uśmiercił,
za każdym razem dodając, że pójdzie „wyblać następnego, a jak my tesz
umrzemy, to inni będą wybielać”. Jakkolwiek by nas to wprawiało w
zakłopotanie czy bawiło, jedno jest pewne – dzieci bardzo interesują się
polityką i chcą jak najwięcej na ten temat wiedzieć.
Pogoda sprzyja spacerom i zabawie, bo gdy nie pada, jest ciepło i
przyjemnie, nawet gdy słońce chowa się za chmurami. A jak się tak chowa,
a czasem zaczepnie łaskocze nas w nosy zza chmurki, to interesująco gra
światło na budynkach, w koronach drzew, w kałużach. Wywołuje takie
nasze małe impresje – dzieci poznały to słowo dzięki interesującej
lekturze: „Linnea w ogrodzie Moneta”. To miła i sympatyczna książeczka o
przyjaźni dziecka i staruszka, i o łączącej ich pasji – malarstwie
Moneta. Bohaterowie razem wyruszają do Paryża, a podróż jest
dokumentowana przez dziewczynkę. Kolorowe reprodukcje obrazów,
przystępne opisy, ciekawostki (np. o ośmiorgu dzieciach Moneta i o jego
postępującej, aczkolwiek uleczonej ślepocie), wtrącone obrazki liści
charakteryzujące poznane przez bohaterkę drzewo sprawiają, że dzieci z
zainteresowaniem słuchają opowieści. Po lekturze rozpoznają obrazy i
wymienione gatunki flory. My dowiedzieliśmy się, jak wygląda zimoziół
(zimoziół północny, czyli po łacinie linnea borealis; rośnie w Borach Tucholskich, jego kwiaty to delikatne dzwoneczki).
Sezon letni zaczął się u nas dżemem truskawkowym. Dostaliśmy zdrowe,
niczym niepryskane truskawki ze wsi. Z części zrobiłam dżem
truskawkowo-waniliowy, a z drugiej części truskawkowo-kawowy. Takie
eksperymenty. Nie wiem, ile to postoi, ale mam nadzieję, że przetrwa do
zimy – zdrowo posłodziłam. Lubię jedzenie w duchu slow food, ale wanilia
wystąpiła tu w formie waniliny, bo nie stać naszej licznej rodziny na
taką w laskach. To i tak niewielki kompromis. Myślę, że rozwinę temat
slow food, wakacje i różne festyny, które nas czekają, będą temu
sprzyjać, jednak na razie żyję podwórkowymi szaleństwami i… myślą o
wyjeździe na Warmię. Już powoli obmyślam plany
Ps. Fasola „wygląda na dziewczynkę”, ale nie przywiązujemy się do tej
myśli, bo pomyłki w tym temacie często się zdarzają. Okazuje się
często, na którymś tam USG, że jednak coś tam się wcześniej ukryło
między nóżkami. Albo nie okazuje się wcale i zaskoczenie jest dopiero na
sali porodowej (Mieliśmy taki przypadek w rodzinie, Ania okazała się… Pawełkiem :)) Ważne, że dzidziuś zdrowo rośnie.
Ach, omal zapomniałam się pochwalić, że na zaproszenie znajomych
byliśmy na Wiankach 2010 pod Warszawą. Chłopcy wcześnie wrócili z A. do
domu, a my z Zośką, mimo mżawki, w płaszczach przeciwdeszczowych,
byłyśmy niemal do końca. Obejrzałyśmy występ miejscowego chóru, a także
koncert gwiazdy wieczoru – (uwaga, uwaga! olsztyńskiego, sic!) zespołu
Horpyna. Strasznie się Zośce spodobali, a dodam, że widziała i słyszała
ich po raz pierwszy. We mnie wywołali miły sentyment. A czadu dają jak
dawniej
Jednak największe wrażenie zrobiła na nas rekonstrukcja osady wojów
starosłowiańskich. Oprócz uzbrojenia, którego można było dotknąć, a
nawet przymierzyć (Zośce mało głowy nie wcisnęło w ramiona jak nałożyła
hełm; )), pokazali obrzęd składania ofiary płomieniom, a nawet…
starosłowiańską kuchnię. Podczas obrzędu kapłan chodził wokół ogniska,
kadził palonymi ziołami, prosił o opiekę Słońce, na ogień lał miód
(pitny), sypał na lud kaszą, aby tak się sypały błogosławieństwa.
Dzielił się też tym miodem z najdzielniejszymi wojami, a pili z… rogu.
Na koniec kapłan wszystkim życzył powodzenia, błogosławił i zagrał na
rogu w cztery strony świata. Z ciekawostek dodam, że jedna ze skórzanych
kolczug (nie bardzo wiem czy poprawnie to nazwałam) odziewała Daniel
Olbrychskiego w filmie „Stara baśń. Kiedy Słońce było bogiem”. Co do
kuchni, to mieli uwędzony łeb wieprza (Szczypior siadł na stylizowanym
krześle obok ławy, na której leżał łeb, ale szybko uciekł. Łeb
niesłychanie cuchnął, ale niewiasta wojów, zresztą bardzo miła,
zlitowała się i usunęła tą niewątpliwą atrakcję poza zasięg naszych
nosów). Były też podpłomyki, które wojowie piekli na blasze,
podgrzewanej od spodu płomieniami z ogniska. Podawali je z dżemem
brzoskwiniowym – choć brzoskwiń raczej wtedy Polanie nie jadali ;). Poza
tym była degustacja kwasu chlebowego. Zocha piła pierwszy raz, ale tak
jej posmakowało, że bez skrępowania biegała, co i rusz do wojów po
dolewkę… Weszła z nimi w niezłą komitywę. Czyżby to ten kwas tak ich
połączył;)? Mnie najbardziej podobało się coś, na co liczyłam i co żyło w
mojej wyobraźni na temat Słowian – garnek zawieszony na trójnogu.
Ugotowano w nim zupę jabłkową. Ogrzewany był oczywiście ogniskiem, nad
którym wcześniej piekły się podpłomyki. Takie kulinarne doznania,
zwłaszcza tak przyjemne, tak smakowite, bardzo uatrakcyjniają edukację,
bo przybliżają nam temat, sprawiają, że staje się bardziej rzeczywisty,
przyziemny. Tę grupę entuzjastów kultury Słowian, krzewienia jej, można
znaleźć w Internecie. Prowadzą nieco koczowniczy tryb życia, więc tak
najłatwiej ich „złapać” gdyby ktoś chciał ich zaprosić do swojego
miasta. W tej chwili nie pamiętam adresu strony, ale obiecuję sprawdzić i
zamieścić na stronie Matki Polki na Facebooku. Tak tak, Matka Polka ma
konto na facebooku i tam zamieszcza wiele interesujących linków
dotyczących nie tylko ekologii, ale także edukacji, kultury (związanych z
dziećmi) oraz (tak przed wakacjami) turystyki.
PS. Mam teraz więcej czasu, bo przed dwoma dniami starszaki pojechały
z dziadkami na Warmię. To ich pierwszy wyjazd bez rodziców, ale jak to
chyba często bywa, my, tzn. ja i A. bardziej przeżywamy to od nich. Choć
przyznać muszę, że Brunisław też wygląda jakby smętniej, snuje się po
domu, zagląda na łóżka dzieciaków i bardzo się cieszy, gdy do niego
dzwonią:) Po wyborach jadę z Brunisławem na Warmię pociągiem. Dla niego
to chyba dopiero druga czy trzecia tak długa podróż pociągiem. Niezła
przygoda
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanych wakacyjnych wojaży :)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)