Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji...
Robinie akacjowe buchnęły pełnią rozkwitu i zniewalają swym zapachem. Ile razy obok nich przechodzimy, a rośnie ich u nas sporo, zwracam uwagę dzieciaków, aby wąchały. Zresztą często to robię, czy to kwitnie bez lilak, czy czarny, jaśmin , konwalie czy fiołki... Jak czegoś jest sporo to zrywamy,obwąchujemy, oglądamy, rwiemy, zaglądamy do środka itp;) Wąchamy właściwie cały czas, mniej lub bardziej świadomie- dym, koszona trawa, chodnik zmoczony deszczem...
Dziś dzieciaki, a dokładniej rzecz biorąc Brunisław i Mirabelka, bo oni mają zapędy ogrodnicze, zebrali strąki i nasiona akacji- zamierzają posiać gdy przeprowadzimy się na wieś;) Niech próbują. Fajna zabawa. A ja jak gdzieś dorwę sito, a czas i siły dopiszą, to spróbuję z nimi zrobić książkę z papieru czerpanego. Książkę o akacjach z nasionami zatopionymi w papierze. Najlepiej w dwóch egzemplarzach- jedna zostanie na półce, a drugą... Posadzimy w przezroczystym naczyniu, by obserwować proces rozkładu. Zainspirowała mnie do tego książka o drzewach ( o której przeczytałam u Ani z Zabawkatora), wydana na bezkwasowym papierze, właśnie z nasionami drzew w środku. Książka do posadzenia, do pokazania pierwotnego źródła pochodzenia papieru. Taki naturalny cykl. Niestety książka po hiszpańsku, ale mam nadzieję, że zostanie wydana i w Polsce. No i że będzie w niskiej cenie, żeby ludzie nie żałowali dać dzieciom do posadzenia;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)