Miłość do " Basi" jeszcze płonie
Kilka dni temu Mirabelka znów była na spotkaniu autorskim z panią Zosią Stanecką. W Bibliotece Miejskiej w Mińsku Mazowieckim. Fistaszek też był, tylko, że tym razem już po tej stronie brzucha;)
Poprzednim razem byłyśmy na targach książki gdzie autorka była razem z ikustratorką Marianną Oklejak. Zrobiły wspaniały teatrzyk i warsztaty dla dzieci. Możecie zobaczyć jak się tam bawiłyśmy tu.
To niedawne spotkanie było zupełnie inne, bo przeznaczone dla grup zorganizowanych ( my się tam znalazłyśmy na dokładkę), a tematem spotkania był proces twórczy. Brzmi poważnie? Być może, jednak wszystko podane w formie zabawnej przystępnej - w sam raz dla przedszkolaka. Autorka rozmawiała z dziećmi o tym co czyni z człowieka pisarza, o tym jak przebiega tworzenie, a także jak wygląda powstawanie książki. Pomocą służyły pani Zosi duże arkusze papieru i kilka pisaków. I wiecie co? Ona naprawdę nieźle rysuje:)! Dzieciaki puściły wodze fantazji- z oglądanych prostych form jak fala, trójkąt itp. wymyślały nowe ksztalty- a to trójkąt znalazł się w czubie rakiety, a to w uszach kota, a to fala zamieniła się w wieloryba, by obok zamachać małpim ogonem. Szło im całkiem nieźle. Gorzej z wyobrażeniem warsztatu pracy pisarza- te najśmielsze, wygrywając się do odpowiedzi dzieciaki to wyobrażają sobie, że pisarz to człowiek siedzący przy biurku w jakimś biurze i w pocie czoła od siódmej do piętnastej piszący książki;) Zdziwiły się niektóre bardzo dowiedziawszy się, że Stanecką to leży na kanapie cały dzień, tylko tam myśli, dumą i obmyśla coś tam sobie, a na koniec mówi, że jest zmęczona. Albo, że tworzy swoje opowieści w... wannie! Towarzystwo było tą całą wiedzą bardzo poruszone ; wyciszyło się przy rysowaniu - miały sobie wyobrazić i narysować takiego kota jakim chciałyby być. Jeden z chłopców narysował kota " co połknął słońce i zieje ogniem", zaś na pytanie autorki czy nie byłoby mu za gorąco gdyby połknął słońce odparł ku rozbawieniu dorosłych obecnych na sali :"- Ośśśśtlo by było, ooooośtlo...". Mirabelka zaś narysował chudego kota. Różowego. Całego różowego ;)! Ale za to skrzydlatego :)
Była również walizka z Basiową rodziną- takimi tekturowymi kukiełkami, które mają ręce.i nogi ruchome- posłużyły do Basiowych opowieści. U nas powstają takie o nas, tylko wiecie ile nas jest- roboty od groma. Jeśli zapału starczy i praca zostanie ukończona to pochwalimy się, a póki co, nie ma czym, ale jest zabawa;)
Na koniec kupiłyśmy książkę - nie Basiową ( te, zresztą wszystkie już mamy), tym razem Mirabelka wybrała coś z zagadką do rozwiązania. To " Tajemnica Namokniętej Gąbki ". Opiszemy ją dokładniej przy innej okazji, bo póki co pocałunku, powolutku delektujemy się nią wieczorami.
A jeszcze później poszliśmy na lody. I do parku. I do fontanny. Zupełnie jak Basia i tysiące innych pięciolatek;)
Post powstał w ramach projektu Przygody z książką 4
wspaniała przygoda dla małej Basio-fanki :)
OdpowiedzUsuńjestem cbardzo ciekawa tego Waszego teatrzyku - trzymam kciuki za powodzenie projektu (i dobrą zabawę też!)
a pani Staneckiej należą się wielkie brawa za to, że nie tylko mądrze pisze dla dzieci, ale i wspiera ich twórczy rozwój
Normalnie zazdroszczę tego spotkania. Mój Tymek uwielbia Baśkę i ciągle czekamy na panią Zofię na Śląsku:) Może kiedyś się doczekamy:)
OdpowiedzUsuńTo ją... zaproście ;) Namówcie jakąś bibliotekę lub ośrodek kultury. Pewnie przyjdzie trochę poczekać. Kontakt przez Agencję Autograf o ile dobrze pamiętam
OdpowiedzUsuńTo ją... zaproście ;) Namówcie jakąś bibliotekę lub ośrodek kultury. Pewnie przyjdzie trochę poczekać. Kontakt przez Agencję Autograf o ile dobrze pamiętam
OdpowiedzUsuń