Spacer inny niż wszystkie
No fakt. Inny wyszedł istotnie. Nikt nosa z domu nie wyściubił. Poza mną. Na chwilę się wyrwałam rano, bo w naszym ulu masła zabrakło;) Pogoda szalona. Szłam w pełnym słońcu, mimo cienkiego płaszczyka zgrzałam się. Wiatr rozwiewał liście wokół mnie i było tak niesamowicie ciepło! Rodzina się dolecza, sympatyczny szef męża cały dzień napastuje go i zarzuca robotą ( urlopu się zachciało, co?), dzieciaki bawią się same. Trochę to przypomina Nianię MacPhee, ekhem, ekhem... Wyszedł im spacer inny niż wszystkie, bo w zaciszu domowym... Architektura naszego starego domu jest bardzo fajna, bo na dole można zatoczyć koło przechodząc przez większość pomieszczeń. Szczypior narysował maluchom oznaczenia trasy i mieli ją pokonywać w określonych miejscach ćwicząc przysiady czy pompki. Fajnie spacerowali, Fistaszek spał. Krótko spał. Bo spacer szybko dosyć zamienił się w rajd, a Szczypior mierzył czas...