Warsztat dowolny z Dzieckiem na Warsztat III
Mocno spóźnieni i zagonieni pokażemy Wam co robimy jak nas nie ma. No, maleńki fragment pokażemy, bo doby nie starcza, by ogarnąć wszystko.
Lato, choć nie rozpieszcza, roztacza przed nami szaloną paletę barw i zapachów. Kusi tysiącem cudownych roślin na wyciągnięcie ręki. Trudno się oprzeć takim pokusom, więc... nie opieramy się ;)
Nasz dowolny Warsztat nie da Wam konkretnych przepisów co i jak robiliśmy krok po kroku, zwłaszcza, że dziedzina, którą wzięliśmy na warsztat daje duże pole do popisu i improwizacji. Można się dużo nauczyć metodą prób i błędów -można sobie na te chwilę na to pozwolić; nie wyjdzie- trudno. Z głodu nie uprzejmy,a więcej błędu nie popełnimy;)
Muszę się pochwalić, że Brunisław sam, z moją niewielką pomocą techniczną zrobił syrop z kwiatów czarnego bzu. Nazrywał, poodcinał kwiatuszki, ugotował i rozlał do słoiczków syrop ( te" gorące" etapy z moją pomocą). Na koniec nawet sam powypisywał i ponaklejał etykiety. Część słoików podarował kilku osobom.
Robiliśmy również herbatę Iwan Czaj z kiprzycy wierzbówki. Tu trochę, odrobinę dosłownie, pomógł Szczypior i jego kolega. Zrolowali trochę liści. Ach, zapomniałabym- fermentowaliśmy również bez lilak. Tu do pomocy zaprzęgłam Mirabelkę oraz jej... babcię i prababcię. To był naprawdę miło spędzony czas:) Poza tym co tam jeszcze wyrabiało się w naszej kuchni? Lemoniada z czerwonej koniczyny. A także z suszonych kwiatów chabra,jasnoty białej i listków stewii. Z małym dzikim jabłuszkiem, miodem od Adama- pszczelarza i sokiem z cytryny. Wyszło bardzo interesująco. Koniczyna- kwaskowa, orzezwiająca, mocno musująca, smak rześki, ale przyjemnie rześki. Ta druga zdecydowanie slodsza, smak łagodniejszy, przyjemny, mniej nagazowana, bąbelki delikatniej łaskotały podniebienie. No i octy. Stoją póki co trzy. Co z nich wyjdzie i czy wyjdzie - nie wiadomo. Jagody z kwiatami czarnego bzu, maliny z jeżynami i jabłkiem spod jabłoni oraz krwawi i wrotycz z odrobiną dziurawca i miodem.
Popatrzcie sami:
Ps. Zaliczyliśmy też spektakularną klapę. Miał być cydr, a wyszło... nic. Nianię pracuje. Parę razy bulgotnęło i już. Pewnie dlatego, że połowę jabłek stanowiły papierówki. Zapamiętajcie po tym warsztacie- papierówki to tylko na przetwory:p
Wpis powstał na potrzeby projektów:
Dziecko na Warsztat i Mały Przyrodnik
Wpis powstał na potrzeby projektów:
Dziecko na Warsztat i Mały Przyrodnik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)