Lubimy jeździć koleją. Bardzo. Chyba tylko wysokie ceny biletów ograniczają częstotliwość naszych przejażdżek tym środkiem transportu;) Dzieci bardzo lubią słuchać zapowiedzi przyjazdu pociągu, albo, już w trakcie podróży, zapowiedzi kolejnych stacji. Brunisław bardzo lubi szlabany i światła - gdy zielone świeci ciągłym światłem to tor jest wolny, a gdy miga, to trzeba zwolnić i zachować większą uwagę, bo tor może być częściowo zajęty. Ale tory na podmiejskich stacjach kryją w sobie cis więcej - przynajmniej między przejazdem jednego a drugiego pociągu;) W takich miejscach to zawsze dużo zieleni, mnóstwo ptaków, świerszczy grających w trawie, drobnych ssaków - a to wiewiórka, a to lis...
Miejscowość do której pojechaliśmy otoczona jest lasami, które kryją wiele pomników przyrody, rezerwatów. Nie eksplorowaliśmy ich- muszę się jednak oszczędzać, bo upał i ogromny brzuch nieźle dają mi w kość, ale idąc w odwiedziny do znajomych zwróciliśmy uwagę na ogrom zieleni. A wprost na naszej drodze stanęło ogromne drzewo- Brunisław próbował je objąć, Mirabelka pomóc nie chciała, ale obawiam się, że trzeba by nas wszystkich, aby tego dokonać ;) W drzewie, między falami grubej kory malowniczo ukryta była... maleńka kapliczka. Wyglądało to jak ilustracja do legendy. Zobaczcie:
Gdy wracaliśmy Mirabelka nie omieszkała zrywać kwiatków na bukiecik. Przy torach rosło mnóstwo ładnych kwiatków. Zwróciłam uwagę dzieciaków na mak polny- choć o wiele, wiele mniejszy od tego znalezionego parę dni wcześniej w ogródku, to tak samo zbudowany:
Miejscowość do której pojechaliśmy otoczona jest lasami, które kryją wiele pomników przyrody, rezerwatów. Nie eksplorowaliśmy ich- muszę się jednak oszczędzać, bo upał i ogromny brzuch nieźle dają mi w kość, ale idąc w odwiedziny do znajomych zwróciliśmy uwagę na ogrom zieleni. A wprost na naszej drodze stanęło ogromne drzewo- Brunisław próbował je objąć, Mirabelka pomóc nie chciała, ale obawiam się, że trzeba by nas wszystkich, aby tego dokonać ;) W drzewie, między falami grubej kory malowniczo ukryta była... maleńka kapliczka. Wyglądało to jak ilustracja do legendy. Zobaczcie:
Mirabelka pojawiła się w teatrzyk- bardzo przypadł jej do gustu. Wybrała pacynki do Czerwonego Kapturka, choć stworzyła z nich coś zuuuupełnie nowego;)
Gdy wracaliśmy Mirabelka nie omieszkała zrywać kwiatków na bukiecik. Przy torach rosło mnóstwo ładnych kwiatków. Zwróciłam uwagę dzieciaków na mak polny- choć o wiele, wiele mniejszy od tego znalezionego parę dni wcześniej w ogródku, to tak samo zbudowany:
Do domu wróciliśmy padnięci. A najbardziej to chyba ja, bo oni jeszcze wszyscy poszli na rowery albo plac zabaw z nieocenioną babcią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)