Poza tym rozmawialiśmy o Hanami, czyli japońskim świecie kwitnącej wiśni, kiedy to Japończycy wylegają tłumnie na trawę, z koszami pełnymi pyszności piknikują racząc zmysły pięknym widokiem i zapachem kwitnących drzew. To bardzo ulotne i wyjątkowe przeżycie, które trwa tylko przez kilka dni w roku, na wiosnę, a dla Japończyków jest czymś najważniejszym w tym czasie. Hanami zatacza coraz szersze kręgi, jest popularne także w Polsce. Można cieszyć się nie tylko kwiatami wiśni, ale i jabłoni, śliw. A co ważne to chodzi nie tyle o opiewanie " kwiatków", ile o docenienie chwil ulotnych, wyjątkowych, o zatrzymanie się. Trochę tak, jak przystajemy jesienią patrząc za odlatującymi kluczami żurawi. Jednak nigdzie chyba nie ma to takiego znaczenia ( narodowego powiedziałabym) jak w Japonii. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu dowiedziałam się, że w czasie Hanami japońskie telewizje na bieżąco relacjonują ( chyba częściej niż u nas pogodę) kwitnienie wiśni. Podają zasięg, terytorium gdzie akurat są pączki, gdzie pełnia rozkwitu, a gdzie płatki sypią się już z drzew. Na słupach i szybach w autobusach plakaty informują gdzie w mieście drzewa kwitną najpiękniej. Ewenement:) A ponieważ kwitnące drzewa owocowe zawsze wprawiały mnie w radosny nastrój, a przede wszystkim dlatego, że pod naszą klatką właśnie kwitnie wiśnia, to i my mamy swoje hanami:) Nawet pędząc na dwór nie da się nie zwrócić uwagi na naszą wiśnię, więc podziwiamy jej delikatne płatki codziennie. Poza tym lubią na niej siadać kosy, a Kropeczek baaardzo lubi ptaki:) Oto kilka zdjęć, nie tylko "naszej" wiśni, ale i innych drzew owocowych, które mamy w pobliżu:
Jeśli chodzi o język stricte, to "krzaczki" skojarzyły się dzieciom z labiryntami, ale nie bardzo chciały się w to zagłębiać- Mirabelka ćwiczyła m.in. labirynty w ćwiczeniach ze "swoją" ukochaną Basią, a Brunisław trochę pobawił się w piasku kinetycznym, próbując ulepić to:
花見
To japoński zapis słowa "hanami"- jak się okazało ulepienie tego, zwłaszcza z "płynącego" piasku kinetycznego to nie lada wyzwanie. Dużo lepiej było rysować w kaszy;)
Oto kilka zdjęć z naszych zabaw:
Na kolejne warsztaty trzeba będzie wymyślić coś bardziej "podwórkowego", bo coś mi się widzi, że inaczej to nic z tego nie wyjdzie.
Zobaczcie jak to wygląda u innych biorących udział w zabawie mam i ich dzieci:
A czy to nie jest tak, że wiele słów w języku polskim (i ogólnie w słowiańskich) pochodzi z sanskrytu?
OdpowiedzUsuńczego to człowiek się dowiaduje...a niby dorosły jest... o sobie oczywiście piszę. Już sobie wyobraziłam siebie w Japonii, nasłuchującą wiadomości o płatkach z drzew...
OdpowiedzUsuńwidzę, że piasek kinetyczny Wam służy :)