Geografia na warsztat.
Styczeń to w projekcie Dziecko na Warsztat geografia. A co to jest? Gdzie to jest? Ano wszędzie wokół nas, każdego dnia się o nią ocieramy. A to gdy idziemy do lasu i próbujemy określić północ , a to gdy w skrzynce znajdziemy kartkę z jakiegoś maleńkiego zakątka na świecie, albo gdy... bawimy się klockami a na szybach mróz maluje kwiaty.
Starsze dzieci żyją własnym życiem. Mapy, azymuty i takie tam. Brunisława niewiele poza prądem interesuje, co też można próbować wciągnąć do warsztatu, rozmawiając choćby o tym skąd Polska bierze energię, jak i gdzie, i ile, i dlaczego jej się produkuje.
Pierwszą naszą zabawą była wycieczka w wyobraźni do Warszawskiego zoo ( nawet Kropek pamięta ostatnie odwiedziny, a miał wtedy ledwie 2,5 roku). Pobawiliśmy się miło z młodszymi dzieciakami przy ciepłym blasku choinki. Bawiliśmy się w zoo.
Tory wiodły spod domu do kasy biletowej ogrodu zoologicznego . Trzeba było mijać lasy, wzniesienia, wiadukt. W zoo zwierząt było niewiele- tylko ptaki, bydło i konie ( tylko kilka z całego pudła koni- monotematyczne to zaplecze, choć ilościowo bogate). A przed zoo czekały na swych właścicieli pieski i kot... ( mnie nie pytajcie po co iść z psem do zoo;)). Przy okazji " zwiedzania" poczytaliśmy o zwierzętach w książce "Inwentarz zwierząt". Cóż o niej? Piękne, realistyczne duże ilustracje zwierząt z krótkimi opisami. Ciekawie pogrupowane, np. Zwierzęta lasów, zwierzęta wiejskie itp. Bardzo nam się spodobała nazwa muchy- tej zielono błyszczącej. Lucilia skórnica. Brzmi jak imię bohaterki argentyńskie telenoweli, prawda;)?
Kropkowi spodobały się chrząszcze- "Takieko ficiałem f lesie "- pokazywał paluszkiem.
Kolejne podejście to były nasze stare dobre puzzle CzuCzu i mapa " od premiera";)
Puzzle są już wysłużone, parę się zgubiło- może w zawieruszyły podczas przeprowadzki? Kropek średnio brał w tym udział. Zdążył się rozchorować. Wyglądał jak błędny rycerz; marnie się czuł i to co mu odpowiadało najbardziej to odpoczynek. Tak mi go było szkoda! Gorączka atakowała zajadle, węzły chłonne bolały. Apetytu brak, a i łykać ciężko było . Tak by się chciało leżeć i leżeć przytulonym do mamy. Och, żeby to było możliwe...
A co do puzzli, to muszę przyznać, że Mirabelka chętnie je układa, na mapie z puzzli ćwiczy strony świata: " To będzie na północy ", " Hm, a ten kawałek to chyba z zachodu?". Puzzle, jak i mapa pełne są pięknych rysunków ilustrujących dany region czy miejscowość - a to żubry na Podlasiu, a to latarnia morska w Świnoujściu, a to kopalnie na południu kraju.
Podobną wiedzę dzieciaki utrwalały i w inny sposób - grały! Na komputerze! Tak. Moje dzieci grywają. Subiektywnie- w ich odczuciu, o wiele za mało i za rzadko. Obiektywnie - nie za dużo, w moich oczach- w sam raz;) Wybrałam dla nich grę krajoznawczą- z Kulkiem i Kulką. Tyle maluchy. Starsze chłopaki to już inna bajka. Z nimi próbowałam zagrać w planszówkę. To quiz geograficzny. Bardzo przyjemna rozgrywka, choć muszę przyznać, że wolą grać w taki sam quiz, ale historyczny. Co niektórzy. Daaawno w tę grę nie graliśmy no i pierwszą próba nie udała się. Najpierw Szczypior nie chciał nawet próbować bojąc się przegranej. Przekonałam go by spróbował - mieliśmy grać " na luzaka". W trakcie przyszła Mirabelka i wymusiła na nas dołączenie do gry. A potem przyszedł Kropek i rozwalił nam grę :( Jakbyśmy częściej grali to pewnie by się przyzwyczaił... Tak wygląda ta gra:
Znajoma ( dzięki Magdo K. :)) zainspirowała mnie do nauki geografii przez pocztówki. I nie, nie o postcrossing tu chodzi. Ograniczyłam pocztówkowe podróżowanie do Polski. Tatuś przysłał Mirabelce pocztówkę z Krakowa. To miasto bardzo ją intryguje od dawna. Wyciagnęłyśmy cały stos " Krzysztoforków", by choć tak zatopić się w Krakowie. Wszyscy nie pojedziemy, ale mam nadzieję, że (jak już Fistaszek usamodzielni się trochę) będę mogła ją tam zabrać. Widzę, że nie jest to przelotna zachcianka. Na warsztat pójdą też inne miejsca poprzedzone kartką zaadresowaną stamtąd do Mirabelki. Ale tylko z Polski, przynajmniej na razie. Poza tym postanowiliśmy zrobić mapę. Dawno żadnej nie zrobiliśmy, a i cel jest - mieszkamy w nowej miejscowości już pół roku. Maluchy znają dużą jej część, ale nazwami ulic niekoniecznie się posługują. Opornie nam to szło. Roboty w huk, chaos i wariactwo opanowuje dzieciaki- zwłaszcza wieczorem, gdy zamiast wyciszać się przed snem one biegają w kółko przez wszystkie prawie pomieszczenia ;)... Gdy udało się wreszcie wyleczyć Kropka, poszliśmy do sklepu po brystol. Kupiliśmy papier o barwie nocnego nieba i dawaj obmyślać zakres mapy! Bo to miała być nasza wioska nocą. Zimową nocą. " Mamoooo? Gdzie jest biała farba?" No tak. Przecież nie wystarczy jej nawet jak powyjmujemy tubeczki z każdego zestawu jaki jest w domu. Stanęliśmy pod groźbą kolejnej wyprawy do sklepu ( a wiecie jak wygląda wielomatka z wózkiem, sankami i kilkorgiem dzieci? No właśnie! Lepiej nie komentować...). Na szczęście udało się coś wyszperać z panieńskich zapasów matki.
Tu będzie zdjęcie mapy jak będzie gotowa. Teraz chorujemy, a termin DnW goni;)
Tu będzie zdjęcie mapy jak będzie gotowa. Teraz chorujemy, a termin DnW goni;)
Przynajmniej ktoś użył :p Malując mapę znów używaliśmy pojęć północ, południe, wschód i zachód. Kropek nie kojarzył o czym mowa, ale Mirabelka tak. A potem Brunisław powiedział, że jak się odwróci to północ będzie miała z tyłu i już jej się wszystko poplątało ;) Remedium na ten chaos w głowie okazało się polowanie na słodycze. Jesteśmy strasznymi słodyczowymi łasuchami, więc łatwo poćwiczyliśmy kierunki. Najpierw określiliśmy w którą stronę jest północ, a potem biorąc na to poprawkę, trzeba było odnaleźć słodki skarb. Komendy brzmiały: " Pięć kroków na północ ", " Teraz trzy na zachód " itp. To w przypadku młodszych. Starszym doszły komendy w stylu: " Trzy kroki na południowy wschód ", " Dziesięć na północny zachód ". Niestety odbyło się to w domu. W zamierzeniu była zabawą w śniegu, ale Kropek i Brunisław rozłożyli się. Szkoda. Piękne, gęste kocie łby zasłały podwórko. I tylko ślady kocich łapek skradających się za ptakami i ślady nóżek kosów szukających na ziemi jedzenia znaczyły dziewiczy śnieg.
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do odwiedzenia innych domów, w których odbyły się warsztaty geograficzne
Najpierw należy się zalogować.
Facebook ©2016
Cukierkowe komendy, he he. Spryciulka z wielomamy :)
OdpowiedzUsuńJakoś trzeba sobie radzić jak świat już trudno ogarnąć;)
Usuńwycieczka do zoo:) aż chce sie już wiosny :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł na uczenie geografii poprzez pocztówki.
OdpowiedzUsuń