Zabawy terenowe w Dziecku na Warsztat
Hm, zabawy terenowe zawsze rozumiałam jako zabawy typu podchody, geocaching itp. Niestety, choć często i od dawna o tym myślę, jakoś nam nie po drodze do zagłębienia się w geocaching, ale w podchody czasem bawiłam się z dzieciakami jeszcze do szóstej ciąży - czyli nie tak dawno, ale wtedy mieszkaliśmy na blokowisku i inaczej wyglądała nasza codzienność . Wtedy wyjście z dziećmi było obligatoryjne- bo zawsze były jakieś małe, potrzebujące maminej opieki. A ponieważ tarabanienie się przez cztery piętra z kilkorgiem dzieci, wielkim brzuchem i torbą przydasiów do przyjemności nie należało, wychodziliśmy na ogół raz a dobrze- na kilka godzin. I wtedy, zdarzało mi się robić dzieciom
Czasem wyciągałam z domu w ten sposób starsze dzieci. Szliśmy z młodszymi przodem zostawiając ślady- czasem listy przyklejone do np.znaków drogowych, czasem szyfry, zadania, zmyłki, rebusy, zagadki logiczne, rysunki, albo... wiadomości u "znajomej pani"- może to być sklepik, poczta. Starałam się wybierać takie miejsca, z których mieliśmy dobrą widoczność- np. stojąc przy oknie na drugim piętrze marketu widziałam dzieci wychodzące z lasku naprzeciwko, przechodzące przez ulicę i zbliżające się po kolejną wskazówkę do... windy w sklepie itp
Czasem wyciągałam z domu w ten sposób starsze dzieci. Szliśmy z młodszymi przodem zostawiając ślady- czasem listy przyklejone do np.znaków drogowych, czasem szyfry, zadania, zmyłki, rebusy, zagadki logiczne, rysunki, albo... wiadomości u "znajomej pani"- może to być sklepik, poczta. Starałam się wybierać takie miejsca, z których mieliśmy dobrą widoczność- np. stojąc przy oknie na drugim piętrze marketu widziałam dzieci wychodzące z lasku naprzeciwko, przechodzące przez ulicę i zbliżające się po kolejną wskazówkę do... windy w sklepie itp
Quizy różnej maści
Tutaj przydatna bywała kolorowa kreda. Rysowaliśmy różne figury ( na ogół okrąg typu " pizza") podzielone na pola i bawiliśmy się w zabawy typu państwa -miasta. Np. dzieliliśmy koło na części ( od razu ćwiczymy ułamki) przydzielając każdej części kategorię - np. Państwa, rośliny, zwierzęta, zawody, kolory itp. Ktoś mówił w myślach alfabet, mający odpowiadać mówił stop; na jaką literę wypadło na te musiały się zaczynać odpowiedzi. Rzucało się kamykiem i odpowiadało na pytanie z pola, na którym wylądował kamyk. Grę można dowolnie modyfikować - np. rzucać na dwa pola z cyframi i ćwiczyć dowolne działania na tych cyfrach, albo grać w jakimś języku obcym. To były lubiane zabawy, w które chętnie włączyły się postronne dzieci. Rysunek po zabawie zostawał dla innych dzieci- przynajmniej ba pewien czas, bo wiatr i deszcz szybko i do czysta czyściły chodnik z kredy
Guma, skakanka, piłka, dziesiątki
Wierzcie lub nie, ale może dzieci, zwłaszcza chłopaki, nie lubią grać w nogę. Za to w mieście fajnie się gra w dziesiątki. Piłką -o ile mieszkańcy nie pogonią, że ktoś łomocze piłką w ścianę ( och, pani Hejnerowa, jak myśmy Pani w dzieciństwie nie doceniali biorąc Pani wyrozumiałość w tym temacie za najoczywistszą oczywistość; dzisiejsze dzieci już na to nie mają co liczyć) albo w gumę, do której miejskie chodniki są wręcz stworzone. Z mojego dzieciństwa została w świetnym stanie wspaniała długa skakanka - taka co dwie osoby kręcą, a inne skaczą. Uwielbiałam to, moje dzieciaki nie skaczą, niestety gdy mają dostęp do skakanki zawsze prędzej czy później wpadają na głupi pomysł bardzo niestandardowego jej wykorzystania... Ekhem, ekhem...
Ślepak
W Ślepaka bawią się starsze dzieci- często ku zgorszonym spojrzeniom rodziców maluchów. Rodzice maluszków - bądźcie wyrozumiali. Podrostkom trudno znaleźć sobie zajęcie na placu zabaw wypełnionym na ogół sprzętami dla młodszych, w piłkę grają, ale ile można grać? Wszak nie samą piłką człowiek żyje ;) Z trzepaków podrostki są przeganiane- zawsze znajdzie się jakieś zrzędliwe stare babsko (panowie nigdy nie przeganiają jakoś), a snucie się po osiedlu w liczbie dziesięciorga sporych ciał z marszu implikuje nieprzychylne spojrzenia. No dobra, wróćmy do Ślepaka. Polega na zajęciu zjeżdżalni- takiej jak najbardziej rozbudowanej. Jedna osoba zamyka oczy i próbuje złapać inną. Wszyscy muszą poruszać się tak, by nie dotykać ziemi. Noni nie dać się złapać. Ślepak kieruje się doskonałym słuchem i amplitudą drgań- jeśli podejrzewa, że ktoś ze stada dotknął ziemi, może sprawdzić. Jeśli ma rację, przyłapany osoba zostaje ślepakiem.
Sklep, teatr, cyrk
To zabawy mojego dzieciństwa. Teraz rzadziej się dzieciom chce długo pracować nad zabawą. Chyba. A może to kwestia tego, że smycz, którą dzierżą rodzice jest o wieeele krótsza niż w czasach mojego dzieciństwa? Tak czy siak do zabawy przydają się różne domki ma placach zabaw, albo miejscavpod najniższymi balkonami ( jak podejrzliwe babska nie pogonią). Zaś do teatru najlepiej nadają się rozłożyste wierzby płaczące, ewentualnie każde inne drzewo, które tworzy gałęziami zadaszony " amfiteatr";). A do zabawy w cyrk najlepszy jest trawnik. Jak nie pogonią...
Jakie to... auto, drzewo, ptak itp
Tę zabawę wykorzystujemy gdy idziemy do odległego parku, albo na zakupy czy właściwie gdziekolwiek ;)
Detektyw roślin
Jak dużo jest w środowisku jakiejś rośliny to można się pokusić o zerwanie. Dzieciaki mają tę roślinę odszukać, zerwać taka samą cześć i przynieść na dowód opisując w jakim środowisku rośnie. No i idealnie byłoby wiedzieć co się dzieciom zleca;) Jak czegoś jest mało to można zlecić poszukiwania na podstawie opisu, albo zdjęcia z atlasu, który mamy że sobą - w Wielkiej torbie pełnej przydasiów. Przy tej zabawie warto dyskretnie wrzucić zasady ochrony roślin i pogadać o trujących.
Entomolog
Podobnie jak wyżej. Tylko niczemu nic nie odrywamy, pliiiz;)
Cyberpodglądacz
Aaa, tu tovjuz trzeba mieć sprzęt. Jakiś aparat. Wybrać sobie jakąś roślinę - najlepiej kwiat lub pęd owocowy. Codziennie robi się jedno zdjęcie. A potem można pozwolić dzieciom połączyć je w film, podłożyć muzykę itp. Najładniej wychodzi z jakimś Kwiatem- wschodzi, rośnie, tworzy pąki, zakwitały, przekwita, opadają płatki i cykl życia gotowy :)
Rower
Tu chyba wszystko wiadomo. Choć, wiadomo, najfajniejsze jest eksplorowanie okolicy
Majster klepka
Warto dzieciom kupić zestaw narzędzi. I... pozwolić ich używać ;)
Szalona kuchara
Kuchara jest bardzo ciekawym zjawiskiem, które pokazuje, że choć niektóre zabawy przemijają, to inwencja dzieci nie umiera. Powstają wciąż nowe zabawy, albo zmienione wersje dawnych. Kucharę i podobne zabawy opisałam tutaj. Szalona Kuchara polega na tym, że jest jedną osobą, która wybiera kategorię, np. kosmos. W grze biorą udział minimum trzy osoby. Wybierając osoba podała kategorię, a uczestnicy wymyślają po jednym słowie związanym z kategorią ( np. dwóch uczestników podaje słowa " galaktyka" i " czarna dziura") i jedno słowo na " podpuchę" ( np. Mikołaj Kopernik) . Szalona Kuchara ( czyli osoba, która podała kategorię) wybiera z trzech słów jakie usłyszała od uczestników jedno. Jeśli wybrała " podpuchę" jeszcze raz jest Kucharą. Jeśli wybrała słowo gracza, to ten gracz ucieka, a ona musi go złapać. Jak złapie to uciekinier staje się Kucharą.
Raz, dwa, trzy, baba Jaga patrzy
Przyjemne są tego typu zabawy podwórkowe - zwłaszcza dla młodszych dzieci. Dla nieco starszych chyba większą frajdę sprawiłby zbijak, tylko... skąd obecnie wziąć tyle dzieci? Swoich jednak mam za mało;) Gdy mieszkaliśmy na osiedlu zdarzyło się dzieciom parę razy zagrać w zbijaka, ale tyłka latem, gdy ciepło i gdy... dzieci nie muszą iść do szkoły. A najlepiej jeszcze jak rodzice nie za bogaci - żeby się przez całe wakacje nie rozjeżdżali po świecie, żeby było komu na dwór wyjść;)
Te dzisiejsze drzewa... Jakieś takie słabowite. Jak się nie ma swojego ogrodu i próbuje gdzieś wspiąć to zaraz ktoś pogoni, bo się drzewa niszczą. Czasem też pada argument, żeby nie włazić, bo można spaść... Pół dzieciństwa na drzewie przesiedziałam i uszczerbku nie odniosłam. Nie znam też nikogo kto by odniósł :p Idąc tym tropem trzeba by się położyć, bo można się przewrócić. Hm, nie miałabym nic przeciwko - jak każda zmęczona mama,której ulubioną zabawą jest Śpiąca Królewna, w której to zabawie matka z oddaniem odgrywa główna rolę;)
Co do drzew to możliwości jest o nieeebo więcej- ot, można choćby robić jedno zdjęcie każdego dnia w roku i zrobić animację. Albo chociaż poobserwowac co na, pod, wewnątrz czy obok drzewa żyje. Albo zrobić coś z drewna, wiosną spuścić trochę soku itd, itp
Co do drzew to możliwości jest o nieeebo więcej- ot, można choćby robić jedno zdjęcie każdego dnia w roku i zrobić animację. Albo chociaż poobserwowac co na, pod, wewnątrz czy obok drzewa żyje. Albo zrobić coś z drewna, wiosną spuścić trochę soku itd, itp
Łuk
Łuk, pistolety, walka,rycerze, bandyci, policjanci. Cóż, teraz też passé. Wypada się bawić co najwyżej w biwak, podchody, ale koniecznie w asyście " osoby pełnoletniej" x tudzież sporty walki, koniecznie na zorganizowanych zajęciach z profesjonalnym trenerem. A jak nie to, to cóż... widać ile roboty z nierozładowaną agresją mają pedagodzy w szkołach
Chowany
Jak się bardzo, bardzo chce to da się bawić i w domu. Jednak najfajniej jest na dworze
Ciuciubabka
Taka klasyczna to już chyba kurzem porosła? Jednak popularnością cieszy się w formie " Ślepaka"
Piach, błoto, glina, woda
Las
Pikniki
To też się da nawet zimą, w domu, ale najwięcej radości dają ciepłą wiosna, gdy można usiąść w trawie, a świat aż bucha radością życia. No i apetyt lepiej dopisuje.
Restauracja
Zabawa w restaurację też może się odbyć w domu, ale najlepsze wspomnienia pozostają po gołąbki z błota zawibuetych w kościele wodorostów i ułożonych na kamieniu na brzegi rzeki. Nooo, restauracja zrobiona z szopy czy stodoły też jest fajna. Jak i holowanie warzyw, próby sprzedawania plonów przez siebie samego wyhodowanych itd ( na balkonie można wyhodować szczypiorek, pomidorki koktajlowe czy koperek i wiele, wiele innych)
Ognisko
Dzieciaki uwielbiają. Niedawno zrobiliśmy takie na dziesięcioro dzieci. Jest to możliwe odkąd mamy dom. Marzy mi się trójnóg z kotłem- wtedy nawet zimą moglibyśmy gotować grochówkę dla zmarzniętej dziczy wracając z sanek;) O ileż lepiej smakuje taka grochówa w porównaniu do tej ugotowanej w domu, na zwykłej kuchence;)!
Hazardzik ze ślimakami w tle
Nie znam dzieciaka, który by nie zbierał ślimaków. A jak jest jeszcze kompan do zabawy to można urządzić wyścigi ślimaków. Jak nie ma kompana to też można, tylko emocje już nie te;)
Chwastożercy
Kiedyś wojna zmuszała ludzi do jedzenia wszystkiego- " Kawa" czy mąka z żołędzi kojarzyła się dawniej ze skrajną biedą, a teraz leży wśród ekskluzywnych produktów na dziale eko w marketach. My możemy zrobić je z dziećmi samodzielnie. Albo chociaż szwendając się pokazywać co jest czym i jak można to wykorzystać. Może by tak zrobić racuchy z kwiatami mniszka - przy okazji można dzieciom wbić do łebków, że mniszek to nie mlecz?
Poza wyżej wymienionymi zabawami, które są małym wycinkiem tego w co bawiły się lub bawią moje dzieci, istnieje jeszcze całe mnóstwo innych. Te wyżej opisane zabawy są zupełnie przypadkowo przywołane z chaosu mej pamieci, można, a nawet wypada je też zupełnie dowolnie modyfikować, bo wtedy widać, że te zabawy żyją, że nie czeka je los porastających kurzem świadectw w notesik etnografów.
Przyjemnej zabawy:)!
Zajrzyjcie koniecznie w co tam inne dzieci się bawią