O co chodzi w tym krótkim dniu?
Wiecie co łączy tytoń, który odkryto w Ameryce ponad sto lat temu z rzodkiewką, którą posiał dziś Szczypior ( ależ to brzmi- Szczypior posiał rzodkiewkę, no koń by się uśmiał!)?
To będzie dłuższa opowieść, ale ciekawa, więc nie uciekajcie ;) Dawno temu w Ameryce osadnicy podpatrzyli jak Indianie hodują tytoń i sami się wzięli za uprawę. I nieźle im szło. Do czasu, gdy w 1906 roku zwrócili uwagę na nową odmianę, która pojawiła się nie wiedzieć skąd. Tytoń charakteryzował się tym, że rósł i rósł i rósł i przestać nie mógł aż go mrozy zmogły. Fajnie? Nie do końca. Otóż farmerzy drapali się w głowy dumając- zakwitnie czy nie? I za cholerę dojść nie mogli od czego to kapryśne kwitnienie zależy. A od kwitnienia znowu zależało czy będą mieli nasiona na następny siew czy nie. A działo się to w stanie Maryland, skąd wzięła się nazwa owego dorastającego nawet do 4,5 metra tytoniu - Maryland Mammoth. W końcu na pomoc farmerom przyszli naukowcy. Dwanaście lat po odnotowaniu występowania tego gatunku przez rolników, dwaj naukowcy z Departamentu Rolnictwa- Wightman W. Garner i Harry A. Allard, rozpoczęli obserwacje. Posiali nasiona w doniczce i ustawili je w polu, ale część z tych donic popołudniami zanosili do ciemnego pomieszczenia. Te rośliny, które miały więcej światła rosły jak głupie, a te, którym przykręcano " kranik" ze światłem przestawały tak rosnąć, ale za to zakwitały. Okazało się, że tytoń i jemu podobne rośliny to tzw. rośliny dnia krótkiego. Są też rośliny, które mają odwrotnie - aby zakwitnąć potrzebują długiego dnia. Taka zależność od ilości światła nazywana jest fotoperiodyzmem. No a jak to się ma do naszej rzodkiewki? Otóż ona musi być wysiana teraz, albo jesienią, gdy światła jest mało, bo inaczej wypuści pędy nasienne i sparcieją jej korzenie, a tego byśmy nie chcieli :)
A teraz wróćmy do naszego ogródka. Mamy takie małe poletka uprawne, coś jakby podwyższone rabaty, siłą motyki wyrwane kwaśnej ziemi pokrytej dywanem z mchu. Po zimie i na nich dało się zauważyć gdzieniegdzie małą kępkę mniszka czy mchu. Dziś Szczypior popracował. Sam zgrabił ziemię usuwając plamki mchu i trawy, a potem ją skopał. Następnie dosypaliśmy siedemdziesięciolitrowy worek ziemi pod warzywa, zagrabiliśmy i Szczypior posiał rzodkiewkę. Ja byłam w czasie siewu początkowo w domu, ale on po jednym rządku wrócił sfrustrowany, że... krzywo mu wyszło. Najcięższą robotę zrobił, a nasionka miałyby go pokonać? Wyszłam z nim jeszcze raz. Pomogłam zrobić rzędy, a Mirabelka pomogła posiać nasionka. Rzodkiewka była eko- niczym nie zaprawiana. Zobaczymy czy coś jej nie zje przed nami? Prace na grządce tak dobrze dzieciakom szły, że " machnęły " jeszcze jedno poletko, na którym posadziły żółtą cebulę. Mirabelka też próbowała swoich sił w kopaniu;) Nawet nieźle jej szło, tylko sił na krótko starczyło;) Przy okazji kopania wykopały się Szczypiorowi gąsienica i dwie dżdżownice.
Jeśli jakiś dzielny człowiek doczytał aż do końca to zdradzę, że tę ciekawą informację o Maryland Mammoth i o fotoperiodyzmie mam z fascynującej książki, którą dostałam podczas wymiany książkowej. To " Zmysłowe życie roślin " Chamovitza
15.04.2016 Aktualizacja
Po ponad miesiącu kiełkują już: żółtą cebula i rzodkiewka. Czerwonej cebuli ani widu :/
15.04.2016 Aktualizacja
Po ponad miesiącu kiełkują już: żółtą cebula i rzodkiewka. Czerwonej cebuli ani widu :/