Co tam w Matkopolkowie?

wtorek, 26 stycznia 2016

Geografio a gdzie ty jesteś?

Geografia na warsztat.  

Styczeń to w projekcie Dziecko na Warsztat geografia. A co to jest? Gdzie to jest? Ano wszędzie wokół nas, każdego dnia się o nią ocieramy. A to gdy idziemy do lasu i próbujemy określić północ ,  a to gdy w skrzynce znajdziemy kartkę z jakiegoś maleńkiego zakątka na świecie,  albo gdy... bawimy się klockami a na szybach mróz maluje kwiaty.
Starsze dzieci żyją własnym życiem.  Mapy, azymuty i takie tam. Brunisława niewiele poza prądem interesuje,  co też można próbować wciągnąć do warsztatu,  rozmawiając choćby o tym skąd Polska bierze energię,  jak i gdzie, i ile, i dlaczego  jej się produkuje.
Pierwszą naszą zabawą była wycieczka w wyobraźni do Warszawskiego zoo ( nawet Kropek pamięta ostatnie odwiedziny, a miał wtedy ledwie 2,5 roku). Pobawiliśmy się miło z młodszymi dzieciakami przy ciepłym blasku choinki. Bawiliśmy się w zoo. 






Tory wiodły spod domu do kasy biletowej ogrodu zoologicznego . Trzeba było mijać lasy,  wzniesienia,  wiadukt. W zoo zwierząt było niewiele- tylko ptaki, bydło i konie ( tylko kilka z całego pudła koni- monotematyczne to zaplecze, choć ilościowo bogate).  A przed zoo czekały na swych właścicieli pieski i kot... ( mnie nie pytajcie po co iść z psem do zoo;)).  Przy okazji " zwiedzania" poczytaliśmy o zwierzętach w książce "Inwentarz zwierząt". Cóż o niej? Piękne, realistyczne duże ilustracje zwierząt z krótkimi opisami. Ciekawie pogrupowane,  np. Zwierzęta lasów,  zwierzęta wiejskie itp. Bardzo nam się spodobała nazwa muchy- tej zielono błyszczącej. Lucilia skórnica.  Brzmi jak imię bohaterki argentyńskie telenoweli,  prawda;)?






Kropkowi spodobały się chrząszcze- "Takieko ficiałem f lesie "- pokazywał paluszkiem.  
Kolejne podejście to były nasze stare dobre puzzle CzuCzu i mapa " od premiera";)
Puzzle są już wysłużone,  parę się zgubiło- może w zawieruszyły podczas przeprowadzki? Kropek średnio brał w tym udział. Zdążył się rozchorować.  Wyglądał jak błędny rycerz; marnie się czuł i to co mu odpowiadało najbardziej to odpoczynek. Tak mi go było szkoda! Gorączka atakowała zajadle,  węzły chłonne bolały. Apetytu brak, a i łykać ciężko było .  Tak by się chciało leżeć i leżeć przytulonym do mamy. Och, żeby to było możliwe...
A co do puzzli, to muszę przyznać, że Mirabelka chętnie je układa, na mapie z puzzli ćwiczy strony świata: " To będzie na północy ", " Hm, a ten kawałek to chyba z zachodu?".  Puzzle, jak i mapa pełne są pięknych rysunków ilustrujących dany region czy miejscowość - a to żubry na Podlasiu, a to latarnia morska w Świnoujściu,  a to kopalnie na południu kraju.




Podobną wiedzę dzieciaki utrwalały i w inny sposób - grały!  Na komputerze! Tak. Moje dzieci grywają. Subiektywnie- w ich odczuciu, o wiele za mało i za rzadko. Obiektywnie - nie za dużo,  w moich oczach- w sam raz;) Wybrałam dla nich grę krajoznawczą- z Kulkiem i Kulką. Tyle maluchy. Starsze chłopaki to już inna bajka. Z nimi próbowałam zagrać w planszówkę. To quiz geograficzny. Bardzo przyjemna rozgrywka,  choć muszę przyznać, że wolą grać w taki sam quiz, ale historyczny.  Co niektórzy.  Daaawno w tę grę nie graliśmy no i pierwszą próba nie udała się. Najpierw Szczypior nie chciał nawet próbować bojąc się przegranej. Przekonałam go by spróbował - mieliśmy grać " na luzaka". W trakcie przyszła Mirabelka i wymusiła na nas dołączenie do gry. A potem przyszedł Kropek i rozwalił nam grę :( Jakbyśmy częściej grali to pewnie by się przyzwyczaił... Tak wygląda ta gra:


Znajoma ( dzięki Magdo K. :))  zainspirowała mnie do nauki geografii przez pocztówki.  I nie, nie o postcrossing tu chodzi. Ograniczyłam pocztówkowe podróżowanie do Polski. Tatuś przysłał Mirabelce pocztówkę z Krakowa.  To miasto bardzo ją intryguje od dawna. Wyciagnęłyśmy cały stos " Krzysztoforków", by choć tak zatopić się w Krakowie. Wszyscy nie pojedziemy, ale mam nadzieję,  że (jak już Fistaszek usamodzielni się trochę) będę mogła ją tam zabrać.  Widzę, że nie jest to przelotna zachcianka. Na warsztat pójdą też inne miejsca poprzedzone kartką zaadresowaną stamtąd do Mirabelki.  Ale tylko z Polski,  przynajmniej na razie.  Poza tym postanowiliśmy zrobić mapę.  Dawno żadnej nie zrobiliśmy,  a i cel jest - mieszkamy w nowej miejscowości już pół roku. Maluchy znają dużą jej część,  ale nazwami ulic niekoniecznie się posługują.  Opornie nam to szło. Roboty w huk, chaos i wariactwo opanowuje dzieciaki- zwłaszcza wieczorem, gdy zamiast wyciszać się przed snem one biegają w kółko przez wszystkie prawie pomieszczenia ;)... Gdy udało się wreszcie wyleczyć Kropka, poszliśmy do sklepu po brystol.  Kupiliśmy papier o barwie nocnego nieba i dawaj obmyślać zakres mapy! Bo to miała być nasza wioska nocą. Zimową nocą.  " Mamoooo?  Gdzie jest biała farba?" No tak. Przecież nie wystarczy jej nawet jak powyjmujemy tubeczki z każdego zestawu jaki jest w domu. Stanęliśmy pod groźbą kolejnej wyprawy do sklepu ( a wiecie jak wygląda wielomatka z wózkiem,  sankami i kilkorgiem dzieci?  No właśnie! Lepiej nie komentować...). Na szczęście udało się coś wyszperać z panieńskich zapasów matki. 

Tu będzie zdjęcie mapy jak będzie gotowa. Teraz chorujemy, a termin DnW goni;)

Przynajmniej ktoś użył :p Malując mapę znów używaliśmy pojęć północ, południe, wschód i zachód.  Kropek nie kojarzył o czym mowa, ale Mirabelka tak. A potem Brunisław powiedział, że jak się odwróci to północ będzie miała z tyłu i już jej się wszystko poplątało ;) Remedium na ten chaos w głowie okazało się polowanie na słodycze.  Jesteśmy strasznymi słodyczowymi łasuchami, więc łatwo poćwiczyliśmy kierunki. Najpierw określiliśmy w którą stronę jest północ,  a potem biorąc na to poprawkę, trzeba było odnaleźć słodki skarb.  Komendy brzmiały: " Pięć kroków na północ ", " Teraz trzy na zachód " itp. To w przypadku młodszych. Starszym doszły komendy w stylu: " Trzy kroki na południowy wschód ", " Dziesięć na północny zachód ". Niestety odbyło się to w domu. W zamierzeniu była zabawą w śniegu, ale Kropek i Brunisław rozłożyli się.  Szkoda. Piękne, gęste kocie łby zasłały podwórko.  I tylko ślady kocich łapek skradających się za ptakami i ślady nóżek kosów szukających na ziemi jedzenia znaczyły dziewiczy śnieg.  
Pozdrawiam ciepło i zachęcam do odwiedzenia innych domów, w których odbyły się warsztaty geograficzne


Witamy na Facebooku

Facebook

facebook
Najpierw należy się zalogować.
Pobierz aplikację Facebook dla systemu Android i przeglądaj strony szybciej.

Adres e-mail lub numer telefonu

Hasło

UKRYJPOKAŻ
Utwórz nowe konto
  • Nie pamiętasz hasła? · Centrum pomocy
Zaloguj się do innego konta
Utwórz nowe konto
Polski
Русский
Français (France)
Português (Brasil)
English (US)
Deutsch
Español
Więcej języków…
Facebook ©2016
Ładowanie...
Spróbuj ponownie
Ładowanie...
Ładowanie...
Wok�� Dzieci S�owo Mamy Ed Montessori Karolowa Mama Kre Team Kreatywnym Okiem Matkopolkowo Bez nudy 360 przyg�d Bawimy my si� trzy Biesy dwa Du�kowy �wiat Dzika jab�o� Elena po polsku Co robi Robcio Jej ca�y �wiat Ca�y �wiat Karli Tymoszko Igranie z Tosi� Kawa z cukrem Laurowy �wiat Kreatywnie w domu LIttle bit life Gugusiowo Ciekawe dzieci �wiat Tomskiego Ohana On Ona i dzieciaki Mama w biegu Zakr�cony Belfer �winki 3 Uszywki Zuzinkowej mamy Mama na pe�en etat Mama Tr�jki Dzwoneczkowy raj mamy Ogarniam wszech�wiat Kreatywna mama Mama Aga Mamu�ka24 Pomieszane z popl�tanym Nasze rodzinne podr��e Nasza szko�a domowa Panna Swawolna Odkrywcy wiedzy Z motylem na d�oni Nasz przygoda diy Zabawy z Archimedesem Schwytane chwile Pomys�owe smyki My home and heart Gagatki 3 Dziecko na warsztat
Matka Polka o 01:55
Udostępnij

4 komentarze:

  1. Toczka26 stycznia 2016 09:43

    Cukierkowe komendy, he he. Spryciulka z wielomamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka Polka26 stycznia 2016 12:16

      Jakoś trzeba sobie radzić jak świat już trudno ogarnąć;)

      Usuń
      Odpowiedzi
        Odpowiedz
    2. Odpowiedz
  2. Unknown27 stycznia 2016 22:37

    wycieczka do zoo:) aż chce sie już wiosny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
  3. ON ONA I DZIECIAKI28 stycznia 2016 14:07

    Bardzo fajny pomysł na uczenie geografii poprzez pocztówki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
      Odpowiedz
Dodaj komentarz
Wczytaj więcej...

Rozgość się u nas i spędź miło parę chwil :)

‹
›
Strona główna
Wyświetl wersję na komputer

O mnie

Moje zdjęcie
Matka Polka
Matka Polka "urodziła się" 8 grudnia 2009 roku na portalu zielonalekcja.pl, gdzie prowadziła pamiętnik przyrodniczy. Obecnie pisze własny blog. Na co dzień próbuje walczyć z chaosem i "wychowaćnaludzi" swoje małe dzikusy- Zośkę, Szczypiora, Brunisława, Mirabelkę, Kropka i Fistaszka. Blog jest raczej monotematyczny, bo dotyczy głównie dzieci Matki Polki, ich przygód, często w kontekście przyrodniczo-ekologicznym; nie znajdzie się tam raczej porad z dziedziny hydrauliki, mechaniki kwantowej, bohemistyki i wieeeelu innych. Można za to od czasu do czasu trafić na zabawny, z życia wzięty cytacik ze Szczypiora. Przygody matkopolkowej rodzinki można poznać na stronie: http://www.zielonalekcja.pl/index.php?mod=informacja&id=5122 a także tutaj.
Wyświetl mój pełny profil
Obsługiwane przez usługę Blogger.