Dom
Stało się coś czego nie podejrzewałam w najśmielszych snach. Porzuciliśmy, zdawałoby się, wygodne mieszkanie w wygodnym mieście blisko stolicy. 8 lipca 2015. Ta data to dzień naszego ostatecznego pożegnania z dusznym i rozgrzanym słońcem blokiem. Teraz mieszkamy otoczeni zielenią lasów, rezerwatów, bujną dzikością zapuszczonego ogrodu i przyjemnym orzeźwieniem jakie niesie przyroda. Choć to nadal Mazowsze, to jakże różne od mojego stereotypowego wyobrażenia płaskiego i suchego terenu. Nie, żeby tu od razu była kraina jezior;)... Rzeka jednak jest. Teren urozmaicony- polodowcowy, miejscowość mała, otoczona naturą - przypomina to warmiński krajobraz, w którym wyrośliśmy. Życie zdaje się płynąć jakby wolniej. Zobaczymy co czas pokaże, jak będzie się tu żyło jesienią, zimą czy wiosną, ale póki co bardzo mi się podoba i nie mam żadnego sentymentu do poprzedniego domu. Dzieci zadowolone, łażą po drzewach, przesiadują na dachu szopy i plują pestkami pysznych, zerwanych z olbrzymiego drzewa czereśni... Drą się nadal, chaos ciągle obecny, nadal pełno nierozpakowanych worków z ubraniami i kilkadziesiąt kartonów z książkami. Ale będziemy z Mał działać. Systematycznie i powoli urządzimy się. I głęboko wierzę w to, że będziemy w tym domu szczęśliwi. Ma wspaniałą atmosferę. No i ta dzika zieleń... :)