Kolejny wpis w ramach projektu Dziecko na Warsztat II. Tym razem poznajemy Antarktydę - jej florę i faunę, ale nie tylko to ;)
Brrr... Powiało chłodem. I to wcale nie zza okna, bo tam iście wiosenne roztopy ;) Ten warsztat ma dotyczyć flory i fauny Antarktydy. Ale nie bylibyśmy sobą gdybyśmy nie podeszli do tematu po swojemu- w końcu ile dzieci mogą zgłębiać tak ubogi i surowy świat przyrody?To jednak nie o buchające życiem lasy tropikalne chodzi;)?
Nasze rozmowy zaczęliśmy od... nocy polarnej. Wcale nie miałam ruszać tego tematu. Mamy już zaległych kilka warsztatów. Od listopada mamy w domu ciągły szpital. Walczyliśmy z zapaleniami gardeł, oskrzeli, płuc i krtani, z anginą, rotawirusem i masą innych wirusówek. Dwa razy otarliśmy się o szpital. Po stwierdzonych przez lekarza jednodniowych ozdrowieniach dzieci budziły się w nocy z nowymi atakami wysokiej gorączki. A do tego wszystkiego ja wpadłam w poważne tarapaty i mam nadal dużo leżeć, oszczędzać się... Mhm... Taaak... Staram się... Ale do rzeczy. Walcząc z ciągłym kaszlem bierzemy się do opisywania. Nie pamiętam już jak- jakoś " przy okazji", jak to zwykle bywa, Brunisław zaczął wypytywać o noc polarną i zorzę. A jak zaczęliśmy sobie rozmawiać to trudno było przestać ;) Zaczęliśmy m.in. od tego, że na obu półkulach istnieją bieguny- miejsca najbardziej oddalone od Słońca i tym samym najchłodniejsze, z wiecznym lodem. Nie ograniczyliśmy się do Antarktydy. Zaczęliśmy od podstaw: na górze, czyli na północy jest Arktyka. Ma trochę łagodniejszy klimat ( choć nadal dla twardzieli), jest duża, obejmuje kilka krajów, ma bogatszą florę i faunę. Występuje tam nawet coś jakby lato. Trwa ledwie kilka tygodni, ale to wystarczy by wyrosły czekające na to przez niemal cały rok ;cherlawe roślinki. Chociaż czasem nie zdążą przekwitnąć i wydać nasion- wówczas dzieje się to następnego lata, po przezimowaniu. Im dalej od bieguna tym cieplej, pojawiają się niskie roślinki charakterystyczne dla tundry, a nawet lasy borealne; można spotkać wierzby, brzozy, olchy- "mokrolubne" gatunki drzew. Bliżej bieguna lód topnieje na krótko po czym ocean zamarza ponownie. Ziemia na wybrzeżu odmarza zaledwie do głębokości kilkudziesięciu centymetrów. W pobliżu bieguna nie rosną żadne drzewa ani krzewy. Ale jakoś da się żyć. Ludzie żyją. Są potocznie nazywani eskimosami, ale sami dzielą się na wiele plemion i mówią różnymi językami Na dole, czyli na południu istnieje Antarktyda. Dokładnie na przeciwnym biegunie. Taka anty Arktyka. Ant(y)arktyka, inaczej Ant(y)arktyda. Nooo, o ile Arktyka to dom dla twardzieli, o tyle Antarktyda to miejsce dla... nie, nie powiedziałam, że dla wariatów;), ale ludzie to tam raczej nie mieszkają. Choć są tacy nieliczni co zamieszkują tam z własnej woli na pewien czas - to naukowcy zamieszkujący kilkadziesiąt stacji badawczych (Polska też ma swoją stację- od 1977 roku, czyli o dwa lata starszą od Taty;) ) Dzieci były zaintrygowane tym, że na Antarktydzie nie istnieje żadne państwo. Nie ma żadnego prezydenta i że jest w zasadzie taka " wspólna ". I choć znajdują się pod jej powierzchnią bogactwa naturalne, to nie są (póki co...) eksploatowane. Wycięliśmy z grubego papieru koło i łopatologicznie odznaczyliśmy dwa bieguny. Przy północnym zaznaczyliśmy symbolicznie wyspy, po czym omówiliśmy sobie rośliny i zwierzęta jakie występują na obu biegunach. I tak prawdę powiedziawszy, po fakcie przypomnieliśmy sobie, że mamy atlas Mizielińskich. Cudo! Przydał się bardzo. Poza tymi mapami chciałam bardzo wykorzystać karty ze zwierzętami. A ponieważ jesteśmy uziemieni w domu, drukarka nie działa, a do punktu ksero też nie ma komu i jak się udać to... wyciągnęłam swoje pokryte grubą warstwą kurzu kredki i narysowałam co było potrzebne;) Chociaż wolałabym zdjęcia zwierząt, trzeba było zadowolić się kilkoma rysunkami. Jeśli siły i czas pozwolą to tych rysunków pojawi się więcej.
Fot. Zaczęło się od Arktyki i jej najsłynniejszych zwierząt:
A Kropeczek w tym czasie robił wiele rzeczy, między innymi odszukał na półce z książkami pozycję, którą trafił w dziesiątkę. Była to książeczka o arktycznych zwierzątkach, którą Zośka dostała od cioci gdy jeszcze była malutka ( dzięki Sikorko:)!). Książeczka ma duże obrazki, w dodatku ruchome. A w pakiecie Kropeczek miał mamę komentującą każde zwierze odpowiednim dźwiękiem ;) Dobrze, że tego nie słyszycie... Oto parę stronic książki :
Gdy część kart była gotowa zaczęłyśmy zabawę z nimi. Pokazywałam karty, a Mirabelka nazywała gatunek i mówiła gdzie żyje- na Arktyce czy na Antarktydzie. Dopowiadałyśmy też to jakiej grupy zwierząt dany osobnik się zalicza, czym się żywi itp. Nawet Kropeczek włączył się do zabawy, mądrym tonem mrucząc na potwierdzenie słów Mirabelki i kiwając głową. Ożywiał się gdy widział jakiegoś ptaka. Wołał wtedy głośno "KAHKA"! Bo jak już chyba wspominałam dla niego wszystkie ptaki to kawki;) Taki sobie synonim ptaka wymyślił;) Inną zabawą była próba podzielenia przez Mirabelkę zwierząt na te żyjące na Arktyce i te Antarktyczne- oto jak jej poszło:
A potem zweryfikowała to z obrazkami ( jeszcze nie umie czytać) na mapach z atlasu Mizielińskich. Oto efekt:
Niewiele tych kart mamy, ale sporo jest w sferze szkiców, m.in. ryby z rodziny białokrwistych, w których krwi nie występuje hemoglobina, a które są nawet bledsze ode mnie i Mirabelki razem wziętych;) To gatunki endemiczne, czyli charakterystyczne konkretnie dla Antarktydy i niespotykane gdzie indziej.
Dzieciakom (poza Zośką, która stwierdziła, że widziała fajniejsze, bo interaktywne:P )bardzo spodobał się pożyczony od sąsiadów podświetlany globus. Na nim omawialiśmy sobie położenie i charakterystykę obu lodowych krain, przy czym dzieciaki kojarzyły np. niedźwiedzie polarne czy foki z filmu, który ostatnio stał się ich ulubionym filmem- jest to film o Arktyce pt. "Planeta ludzi. Arktyka życie pośród lodu". Mirabelka bawi się, że jest Ele- dwudziestoletnią właścicielką stada renów, które corocznie przeprawia dwa kilometry przez, wodę, a Brunisław jest... no, na bank nie zgadniecie;)- Anarukiem ( czytaliśmy sobie wieczorami). Robią pod nadzorem Szczypiora igloo z materaca i koca, harpunem polują na foki (jedna strona "harpuna")albo na niedźwiedzie ( druga strona- żeby się zwierzęta "nie pogniewały" jak to jest w książce o Anaruku). Próbowali też przeszczepić wymyślanie złośliwych wierszyków w razie kłótni, ale niestety nadal łątwiej im stosować rękoczyny, nad czym mocno ubolewam:(
Fot.: Globus podświetlany najfajniej ogląda się po zmroku;)
Zorzę poznawaliśmy na sucho- oglądając w internecie i rozmawiając o tym jak powstaje i gdzie jest widoczna. Link do interesującej strony, jak i wszystkie inne, które wydały nam się interesujące podaję na dole strony. Dzieciaki próbowały malować zorzę kolorowym lodem, ale zdecydowanie bardziej je bawiło samo farbowanie lodu barwnikami spożywczymi;) Zresztą, z tym lodem to miały sporo zabawy, bo i mieszały barwy ( mieliśmy trzy kolory- czerwony, niebieski i żółty), potem tym lodem malowały na kartkach, ćwiczyły motorykę wyławiając kostki- niby rybki, z pudełka i wrzucając małą łyżeczką do miseczki, a także obserwowały topienie.
Zrobiliśmy też eksperymenty z białym lodem- dzieci wydobywały zamrożoną w kubku wody figurkę orki- za pomocą śrubokrętu- niby dłuta i młotka. Potem patrzyły jak woda ze stanu stałego ( lód) przechodzi w płynny (woda), a potem gazowy ( Mirabelka podgrzewała wodę w blasze na kuchence). Porownaliśmy też prędkość topnienia w zależności od temperatury- w ciepłej herbacie kostki topiły się znacznie szybciej. Poza tym przeprowadziliśmy doświadczenie- spróbowaliśmy wyprodukować domowy szron. Potrzeba do tego tylko szklanki, pokruszonego lodu i soli. Szklankę wypełnia się lodem, posypuje solą ( ile chcemy), która przyspiesza topnienie i w efekcie szybkiego podwyższania się temperatury w środku, ale obniżenia temperatury powietrza i wychłodzenia szklanki powinien się na jej ściankach pojawić szron. Zobaczcie czy nam się udało ( zdradzę, że to zdecydowanie nie to czego oczekiwaliśmy, a pomysł na eksperyment wzięliśmy z książki pt. " Aktywny Przyrodnik. Obserwuję i poznaję pogodę", wyd. Multico) :
Poza tym koleżanka słysząc, że zajmujemy się Antarktydą gdy za oknem przedwiośnie, podrzuciła nam link do Kreatywnika. Na tym blogu znaleźliśmy pomysł na sztuczny śnieg z pianki do golenia i sody. Trochę obawiałam się śnieżnego armageddonu w domu, ale całkiem czysto poszło:) Zabawa była fajna i zajęła najmłodszą czwórkę na długo. Mirabelka zrobiła bałwana, ale największą przyjemność jej i Brunisławowi sprawiało robienie... ciasta. Dzielili je potem na części ( rozmawialiśmy o połowie, ćwiartkach i ósemkach), a Szczypior próbował zrobić igloo z kostek. O ile pierwszy krąg wyszedł bez problemu, o tyle na wyższych kondygnacjach masa poległa mimo desperackiej próby "klejenia" warstw pianką. Za to wcześniej zrobił piękne igloo z masy play dough. Nie dość, że się świetnie daje modelować, to jeszcze tak słodko pachnie! Nawet Mirabelka produkowała kostki "lodu";)
Z jednego opakowania tej masy ( a kupiliśmy na sztuki- tylko białą) wyszło takie igloo:
A tutaj zabawy ze sztucznym śniegiem, do zrobienia którego zainspirował nas Kreatywnik:
Co do nocy i dnia polarnego to dowiedzieliśmy się , że zaczynają się w marcu a kończą we wrześniu. Gdy w marcu na Arktyce zaczyna się dzień polarny, to na Antarktydzie noc. Tłumaczyłam to dzieciom na globusie z pomocą latarki, nie wiem na ile zrozumiały. Zwłaszcza te młodsze... Szczypiorowi pokazałam przystępny opis w internecie. No i oglądaliśmy Antarktydę przez kamery zainstalowane w pobliżu stacji badawczych. Teraz jest tam jasno, ale sprawdzimy za miesiąc. Powinna być noc polarna (à propos nocy polarnej, ale wracając do północnego bieguna- miałam kiedyś kolegę- pozdrawiam Panie Ząbek;) , który wybierał się do Finlandii i spodziewał się nocy polarnej. Zaopatrzył się w latarkę czołówkę, ale opowiadał mi, że ludzie mają tam w domach lampy uv, którymi naświetlają się, aby przez tyle miesięcy nie popaść w depresję. Nie mam pewności czy rzeczywiście tak jest, więc nie opowiadałam dzieciakom). Wieczory upływały nam na czytaniu Anaruka ( Brunisław i Mirabelka słuchali, a Szczypior już dawno przeczytał to wiele razy. Podobało mu się, a Zośce wręcz odwrotnie. Może gdyby Sherlock odwiedził Antarktydę to czytałaby z wypiekami na twarzy;)? Czytaliśmy to wiele dni, niewielkimi fragmentami ( trudno Brunisławowi na dłużej się skupić, mimo, że historia bardzo go zainteresowała). Poza tym czytaliśmy świetną książkę Szczypiora ( jest cała seria) "Nie chciałbyś być palarnikiem"Jen Green. Książka opisuje wyprawy Ernesta Shackletona. Oglądaliśmy tez w internecie ( street view) chatę Shackletona, jej wnętrze, sprzęty, otoczenie- wspaniała sprawa. Polecamy! Gdy dzieciaki szły spać, a ja jakimś cudem jeszcze nie padałam obmyśliłam dla nich... planszówkę:) Prosta. To gra igloo, podzielona na cztery części, które pokazują Arktykę i Antarktydę, a także dzień polarny, a w tym samym czasie na drugiej półkuli noc polarną. Gra ma 24 pola. Rzuca się kostką i przesuwa o tyle pól ile pokaże kostka. Można trafić na pole z burzą śnieżną i musieć przeczekać parę kolejek. Jest też jedno tragiczne pole. Kra odrywa się od lodu i gnana silnym wiatrem odpływa w głąb oceanu, a siedzący na niej myśliwy niebezpiecznie szybko oodala się od brzegu. Nie ma zapasów wody ani jedzenia, ale liczy na ratunek. Trzeba wrócić na start i zacząć grę od nowa. A poza tym wiele pól kryje pytania w dwóch stopniach trudności, bo mam dzieci w różnym wieku;) Pytania dotyczą Arktyki i Antarktydy. Za prawidłową odpowiedź otrzymuje się żeton, a za nieprawidłową ma się przestój. Zrobiłam to z pięknych papierów ( takie "zimowe"!), które kupiłam w ramach Polish Kit Project. Kobiety dostają pocztą takie zestawy ( każda taki sam) i scrapują z nich różne rzeczy. Każdej wychodzi co innego, no ale grę to chyba ja jedna zrobiłam, haha.
Fot.: Tak wygląda nasza nowa, ręcznej roboty, gra:
A na dokładkę mapa ludów Arktyki (och, jak polubiliśmy Arktykę dzięki... Antarktydzie;)!):
Przydatne adresy:
-Tutaj oglądaliśmy na żywo Antarktydę i pingwiny. Zamierzamy zajrzeć tam za jakiś czas, by sprawdzić czy nastała noc polarnaPod tym adresem eksplorowaliśmy chatę sir Ernesta Shackletona
Więcej nie pamiętam. Zapraszam do moich blogowych koleżanek- zobaczcie co one i ich dzieci wymyśliły na temat Antarktydy: